Coraz ciekawszy konstrukt
Drugi zeszyt „Konstruktu” Jakuba Kiyuca przynosi miłą odmianę w stosunku do pierwszej, bardzo chaotycznej odsłony serii. Historia zaczyna nabierać coraz bardziej smakowitych kształtów, stając się przy okazji dużo bardziej klarowna nic nie traci ze swojego specyficznego, awangardowego klimatu.
Tym razem w jednym z pomieszczeń Konstruktu pojawia się tajemniczy, czerwony sześcian, który – jak się okazuje – może mieć związek z przeszłością Emila Aumbacha. Z drugiej strony poznajemy historię genialnego matematyka – Eryka Horowitza i jego myślącej maszyny, którzy próbują rozwikłać zagadkę monolitu wieży Jerycho. Fabularnie nadal jest dziwnie i tajemniczo. Widoczna natomiast jest znaczna poprawa na plus: nie ma już chaosu poprzedniej części. Zastępuje go przemyślana intryga, która ujawni swoje sekrety dużo później.
Tymczasem, już teraz jest naprawdę smakowicie. Kiyuc tworząc epizodyczną fabułę, pozostawił sobie świetną furtkę do nieustannego trzymania czytelnika w absolutnej niewiedzy i niepewności co do opowiadanej historii. Podczas przeglądania komiksu łapałem się często na tym, że jego klimat jest jakby wyjęty z „Pi” Aronovsky’ego, mocno wymieszany z „Cyberiadą” Lema (do którego odwołanie pojawia się już w części pierwszej) i opowiadaniami Lovecrafta. Mamy rozedrganą rzeczywistość, opętanego szaleńczą ideą matematyka, groteskę ukrywająca głębszy sens i tajemniczą wieżę Jerycho, która niejako jest spoiwem dla wszystkich wydarzeń. Graficznie drugi zeszyt „Konstruktu” stoi na tym samym, wysokim poziomie co poprzedni – Kiyuc jest po prostu świetny w swoim fachu i nie boi się eksperymentować z formą.
Po lekturze drugiej odsłony „Konstruktu” można już z cała pewnością stwierdzić, że mamy do czynienia z projektem nieszablonowym, ale też drobiazgowo przemyślanym. Splatające się rzeczywistości i spiralne ścieżki zaczynają intrygować w niemal chorobliwy sposób.