„Konstrukt” nadal trzyma poziom
Każdy, kto śledzi regularnie dział recenzji CN, z pewnością przypomni sobie publikowane swego czasu teksty na temat komiksu „CMP: Konstrukt” autorstwa Jakuba Kijyca. Były to cienkie „zeszytówki”, nawiązujące formą do tych znanych z lat 90-tych, treściowo stanowiły jednak zlepek różnorakich motywów: od popkulturowego śmietnika, przez Lema, aż do zawiłych matematyczno-fizycznych teorii. „Konstrukt” wyróżniał się dzięki temu pozornemu chaosowi, zyskiwał na nim. Po pojawieniu się czterech zeszytów projekt został „zawieszony” – oczywiście, gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Kijuc dzięki tym kilku zeszytom został jednak zauważony. Idąc za ciosem, przeniósł działalność wydawniczą na grunt internetowy – teraz możemy zapoznać się z pierwszą, okrojoną elektroniczną wersją komiksu wypuszczonego na licencji Creative Commons.
Pierwszym, co rzuca się w oczy przy kontakcie z najnowszą odsłoną „Konstruktu”, jest odrobinę bardziej niedbały rysunek niż w przypadku wersji papierowej – specjalistą od tego nie jestem, więc nie będę oceniał, czy był to zabieg celowy czy nie – sprawdza się jednak w połączeniu z treścią znakomicie. Jest też trochę jakby bardziej kolorowo i spokojnie – kadry nie są już tak rozedrgane, jak to miało miejsce przy wcześniejszych komiksach. „Konstrukt” stał się jakby bardziej przystępny.
Ta „przystepność” jest jednak najbardziej widoczna w sferze fabularnej, którą można nazwać czymś w rodzaju spin-offu do papierowego „Konstruktu”. Historia traktuje o Eryku Horowitzu (dla zapoznanych z komiksem to znajoma postać), tym razem jednak stoi on w samym centrum wydarzeń i zainteresowania. Można nawet śmiało stwierdzić, że pierwsza część internetowego komiksu Kijuca jest swoistym przybliżeniem postaci tego genialnego matematyka. Kłaniają się tu nawiązania do filmu „Pi” Aronofsky’ego, zmieszane w odpowiedniej dawce z szaleństwem bohatera i teoriami spiskowymi, w mocnej polewie z erudycyjnego sosu opartego na dziełach Lema. Kogo powyższy opis nie wystraszy, niech po nowy komiks Kijuca sięga bez wahania. Tych, którzy mieli do czynienia z papierowymi „Konstruktami”, pewnie nawet nie będę musiał namawiać… Tu zaczyna się jednak pewien problem, który sygnalizowałem wcześniej – nowe dzieło od Czarnej Materii jest trochę takim sokiem zrobionym na bazie koncentratu zawartego w wersji papierowej – klimat tu rzadszy, fabuła jak na razie też, bohaterowie przedstawieni bardziej dokładnie… Dla mnie część tych zmian działa zdecydowanie na plus, tylko klimat mógłby być nadal tak „gęsty”, jak kiedyś – to właśnie była największa siła „Konstruktu”.
Po trzydziestu kilku stronach ciężko powiedzieć i rokować co do wartości cyfrowego komiksu Kijuca. Zapowiada się intrygująco, zwłaszcza że przy odrobinie szczęścia komiks ten – w takiej, a nie innej formie (uproszczonej, mniej psychodelicznej) – może znaleźć wierną grupkę fanów. „Konstrukt” nadal trzyma poziom. Może nie jest już tym, czym był kiedyś, ale za to eksploruje nowe obszary. I dobrze. Prostsze wcale nie musi przecież oznaczać, że gorsze.