Ja inkwizytor. Dotyk Zła

 Mordimer a heavy metal

Było to chyba jeszcze w liceum, albo też na początku studiów, gdy zacząłem czytywać, poświęcone muzyce metalowej, pismo Mystic Art. Wtedy takie dźwięki były dla mnie całym światem – z czasem okazało się, że poza nimi jest jeszcze wiele innych wartościowych dźwięków – ale pismo kupuję nieustannie i z czytania jego coraz to bardziej (w mojej opinii) egzotycznych treści nadal czerpię niekłamaną satysfakcję.

Historie z życia inkwizytora Mordimera, którymi od lat Jacek Piekara zapełnia kolejne tomy, mają w sobie coś właśnie z muzyki metalowej, choć wierzę, że znany z raczej prawicowych poglądów twórca niekoniecznie polubiłby się z redakcją wspomnianego pisma. Jest w jego twórczości jednak to, za co kocha się heavy metal od dziesięcioleci: za twardzieli, mroczne karty religii, fantastykę, krew i mocno wyeksponowana seksualność. Jakkolwiek doszukiwanie się w tym wysokich aspiracji, tak na jednym, jak i drugim gruncie, uważam za nieszczególnie sensowne, tak – z całą pewnością przytakną mi zwolennicy – i tu i tam mamy do czynienia z zaczynem wspaniałej rozrywki.

Drugi z tomów podcyklu inkwizytorskiego to właściwie nie zbiór opowiadań, a dwie minipowieści, w sumie mające około trzystu stron. Wracamy do czasów, gdy Mordimer dopiero od niedawna pracował w swoim fachu, był jeszcze pełen młodzieńczego zapału, ale też wyzbył się już nieco naiwności nowicjusza. Nudzi się on w swoim mieście, czuje wszechogarniający marazm i daje się skusić na wyprawę ku peryferiom w celu zbadania pozornie mało istotnych spraw.

Dotyk zła, podobnie jak poprzednie tomy, to przede wszystkim historie detektywistyczne osadzone w realiach historycznej rzeczywistości alternatywnej, w której Jezus zszedł z krzyża, by mieczem i batem nauczać i karać niewiernych. Rzeczywistości mrocznej i pełnej tajemnic skrytych zarówno w ludzkich sercach, jak i duszach. Mordimer jest tu narratorem – detektywem i swego rodzaju duchownym, który, choć pokornego serca, lubi także wypić i spędzić noc w damskim towarzystwie. Głownie jednak skupiony jest na swojej posłudze oczyszczania społeczeństwa z grzechu, i to nie tylko słowem, ale i uczynkiem.

Ten tom jego przygód niewiele różni się od poprzednich. Mordimer chodzi tu i tam, coś wypije, gdzieś dostanie w twarz, jeszcze gdzie indziej odkryje ślady magii, przeniesie się na chwilę do nie-świata i w finale odkryje przyczyny opisywanych wydarzeń, których źródło tkwi gdzieś w strefie ludziom nie do końca pojętej. Autor stara się umiejętnie poszerzyć tworzone przez siebie uniwersum o nowe elementy tak, by nie tracić zainteresowania czytelnika, jednocześnie w usta głównego bohatera wkładając czasem znane już czytelnikom bon moty. Jego warsztat tradycyjnie jest bez zarzutu i nie można mu odmówić ogromnej sprawności pióra i polotu.

Jednocześnie czytając ten tom, czuję się jak przy słuchaniu kolejnego albumu Iron Maiden. Niby wszystko jest perfekcyjne i wytworzone podług schematu, którego się oczekuje, ale jednocześnie ma się wrażenie, że jednak sztuka ta nie pochłania jak drzewiej. Gdzieś jakby zatraciło się to uczucie gęsiej skórki na plecach, jaka towarzyszy najlepszym i najbardziej przejmującym momentom – i już samemu trzeba sobie odpowiedzieć, czy to tym razem autor zawinił, czy raczej czytelnik nie może się w jego kolejnym dziele odnaleźć. Jeśli to pierwsza opcja, to nie mam tego Piekarze szczególnie za złe, bo ostatecznie przy Dotyku zła i Mleku i miodzie bawiłem się całkiem dobrze, a liczę na to, iż jeszcze nie raz twórca będzie miał okazję wspiąć się na swoje wyżyny. Jeśli zaś to po mojej stronie jest problem, cóż – wcale nie mam zamiaru się zrażać.

Wszak są rzeczy, których nigdy nie przestaje się lubić, nawet gdy schodzą w życiu i gustach na dalszy plan. Mam zamiar czytać kolejne numery Mystic Arta i cyklu Jacka Piekary tak długo, jak długo ich twórcy będą je tworzyć. Czego i Wam życzę.

 

Ja inkwizytor. Dotyk Zła

Tytuł: Ja inkwizytor. Dotyk Zła

Autor: Jacek Piekara

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: listopad 2010

Format: s. 352

Cena okładkowa: 44,9

Opis z okładki:

Oto on, inkwizytor i Sługa Boży, człowiek głębokiej wiary.

Oto dwie minipowieści, których bohaterem jest Mordimer Madderdin, pełen wiary i zapału młody inkwizytor.

Dlaczego bogaty kupiec pragnie utopić we wrzącej smole ubóstwianego synka? Dlaczego zacny patrycjusz w okrutny sposób zabija ukochaną żonę? Mordimer Madderdin musi wyjaśnić jaka siła popycha ludzi do czynienia bezrozumnego zła.

Mordimer wpada w miłosne sidła zastawione przez śliczną i uroczą góralkę. Jak długo wytrzyma inkwizytor którego nazywa się "miodowym placuszkiem" i "szafranową babeczką"? I jak długo wytrzyma, by kierowany świętym obowiązkiem, nie zajrzeć do szafy pełnej trupów?

Przewiń na górę