Imajica

Horror nadnaturalny od baśniowości dzieli właściwie umowna granica. Często w zależności od kontekstu i zamiaru pisarza te same wydarzenia i wizje jawić się mogą jako albo fantastyczne, albo przerażające. Nie są to dwie strony tej samej monety, ale jedna strona, jedynie oglądana w innym świetle. Doskonale o tym wiedział Clive Barker, tworząc swoją wizję literatury dark fantasy, łącząc upiorność i grozę z przeczuciem bliskiej cudowności.

Podobne próby podejmowane były także wiele wcześniej. Algernon Blackwood w Ludzkim akordzie łączył iście lovecraftowski rozmach „nieznanego” z atmosferą baśni i marzenia o boskości, Machen w znakomitym Białym ludzie stworzył wyrwę w rzeczywistości, powołując się na ludowe podania o tajemniczych istotach zamieszkujących odludzia. Baśnie pisywał Grabiński, przywołany już Lovecraft tworzył senne światy i wymieniać można by tak dalej, pozostając nadal po jednej stronie prowizorycznej barykady. Po drugiej John Crowley jednym skinieniem ręki mógłby arcydzieło realizmu magicznego, Małe, duże, albo jak chcą niektórzy, fantasy, przeistoczyć w znakomitą powieść grozy.

Imajica Clive’a Barkera wpisuje się w podobny schemat, jednocześnie czerpiąc bogato z dorobku literatury gatunkowej. Następuje w niej połączenie skłonności autora do gry symboliką seksualną i makabrą z pociągiem do fantastyki. Okazuje się więc, że nasza rzeczywistość, jest tylko jednym ze światów-dominiów, tworzących wspólnie tytułową Imajicę. Początkowo odnosi się wrażenie, że ma się do czynienia ze sprawnie poprowadzonym, subtelnym horrorem, w którym sporą rolę będą odgrywały tajemne stowarzyszenia i nieludzkie istoty. Tło stanowi mroczny Londyn, osnuty mgłą, pełen intryg, toksycznej miłości i słabo kontrolowanej seksualności. Z czasem jednak historia transformuje w powieść drogi, podczas której grupa bohaterów wędruje między dominiami, poznając ich cuda i grozę, ślepo zdążając do nieuchronnego celu, który znów przemienia powieść. Odkrywane zostają karty dotyczące roli bohaterów w dziejach światów, ich przeznaczenia i torem kolejnych wędrówek między światami i tożsamościami zmierza się ku pełnemu rozmachu finałowi dotyczącemu kwestii ostatecznych.

Kiedy powieść transformuje z horroru w mroczne fantasy, Barker zdaje się tracić grunt pod nogami. To, co wcześniej sprawiało wrażenie doskonale skomponowanej intrygi o wybornej narracji, zaczyna niebezpiecznie rozrastać się w trącące nudą opisy światów, które są nie dość cudowne i kuriozalne, w chaotyczne szamotanie się niezdecydowanych bohaterów targanych sprzecznymi emocjami i przypadkami. Akcja traci impet i kierunek, można odnieść wrażenie, że równie zagubiony w połączonych dominiach są bohaterowie i autor powieści. Barker zamiast puścić wodze fantazji, nawet kosztem naiwności wizji, jest zachowawczy i wtórny. Komponując kompleks światów, starał się nadać ich istnieniu realizm, a więc uzasadnia rozumienie języka angielskiego i fragmentów kultury europejskiej przez nieludzkich mieszkańców drugiego, trzeciego i czwartego dominium. Światy stają się płaskie, pozbawione twórczego szaleństwa, na które autor zdobywa się tylko w kilku znakomitych momentach.

Trudno byłoby mi zachwycić się Barkerowską kreacją wszechświata, nie znaczy to jednak, że powieść nie ma mocnych punktów. Przede wszystkim zachwyca smykałka autora do tworzenia makabry i scen erotycznych. Szczególnie tam, gdzie oba elementy łączy ze sobą. Scena, w której dwoje bohaterów in flagranti pochłania się wzajemnie w spazmach rozkoszy, należy do nie tylko najlepszych w książce ale w ogóle w literaturze, po którą ostatnio sięgałem. Ogólny koncept fabularny, choć momentami razi banalnością, ma również swoje dobre momenty. Również jednak tutaj odczuwałem głód prawdziwego rozmachu. Bogowie w powieści Barkera przypominają tych znanych z greckich czy nordyckich mitów, trudno ich do końca brać poważnie. Są nazbyt ludzcy, emocjonalni, pozbawieni transcendencji. Finalna scena powieści poprawia nieco tworzone przez nich wrażenie, nadając historii doniosłości, to jednak zbyt mało wobec wcześniejszych dziewięciuset stron.

W przeciwieństwie do a wstępie wymienionych we wstępie dzieł, Imajica wydaje się być powieścią wtórną. Być może to ciąży jej bagaż setek tomów literatury fantastycznej, która jest dostępna na rynku i od których trudno się uwolnić. Intuicja podpowiada mi, że lektura innych powieści Barkera byłaby bardziej satysfakcjonująca, zwłaszcza tam, gdzie trzyma się bliżej czystego horroru, choć niewątpliwie Imajica również znajdzie swoich zwolenników.

Imajica

Tytuł: Imajica

Autor: Clive Barker

Wydawca: Mag

Data wydania: 2014-05-16

Format: s. 928, oprawa trwarda

Cena okładkowa: 59zł

Opis z okładki: Spod pióra Clive'a Barkera, mistrza opowieści, wyszła tym razem historia o micie, magii i zakazanej namiętności. Imajica" to epopeja, która nie ma sobie równych: bogata koncepcyjnie, obsesyjnie szczegółowa w wykonaniu, z iście apokaliptycznym zakończeniem. Życie protagonisty powieści, hedonisty i genialnego fałszerza imieniem Gentle, wali się w gruzy po spotkaniu z Judith Odell, która nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki może mieć wpływ na losy mężczyzn, i Pie'o'Pahem, nieludzkim zabójcą pochodzącym z ukrytego wymiaru egzystencji. Ten wymiar jest jednym z pięciu wchodzących w skład uniwersum nazywanego "Imajicą", zespołu światów zupełnie niepodobnych do naszego, lecz zaludnionych, rządzonych i nawiedzanych przez istoty, których losy są z naszymi nierozłącznie splecione. Przemierzając Imajicę, Gentle, Judith i Pie'o'Pah odkrywają szlak zbrodni i osobistych zdrad, prowadzący do objawienia, który na zawsze zmieni rzeczywistość. "Fascynujący pisarz, obdarzony imponującym talentem i cudowną wyobraźnią... Clive Barker to prawdziwy mistrz opowieści" - J.G. Ballard "Utrzymana w tradycji pikarejskiej książka, której fabuła pędzi z niepowstrzymaną siłą" - William S. Burroughs "Clive Barker jest tak dobry, że dosłownie odbiera mi mowę" - Stephen King

Przewiń na górę