W „Gorączce kości” spotykamy dowodzoną przez ambitną Carol Jordan grupę dochodzeniową z Bradfield, przed którą stoi trudne zadanie odnalezienia sprawcy zabójstwa nastolatka – uduszonego za pomocą foliowej torby. Gdy nowe władze pozbawiają ich szansy korzystania z pomocy wykwalifikowanego i doświadczonego cywilnego profilera, dra Tony’ego Hilla, w ich oczach szanse na rozwiązanie sprawy mocno maleją, a tymczasem do grona zaginionych dołącza kolejny dzieciak. Rozpoczyna się wyścig z czasem – wszyscy rozumieją, że tylko od śledczych zależy, czy będą kolejne ofiary.
Zacznijmy od tego, że Val McDermid ma prawdziwy talent do tworzenia świetnych postaci. Poczynając od głównego bohatera męskiego, psychologa Tony’ego Hilla, który swoje zawodowe osiągnięcia w dużej mierze zawdzięcza zwichrowanej psychice: toksyczne relacje z matką i nieobecność ojca nie tylko doprowadziły go do impotencji, która zniszczyła jego szanse na założenie rodziny i naprowadzenie życia na normalne tory, ale także sprawiły, że nabył tyle rzadką, co użyteczną w jego zawodzie umiejętność wejścia w skórę profilowanych przez niego przestępców. Dzięki temu jako lekarz psychiatra jest w stanie bardzo pomóc swojej przyjaciółce, Carol Jordan, ale jako mężczyzna – nie może zapewnić jej tego, czego ona zupełnie prywatnie chciałaby najmocniej, czyli zdrowego związku i rodziny. Dlatego oboje starają się utrzymać swoje relacje na stopie zawodowej i żyjąc pod jednym dachem zachować jak największy dystans. Zresztą Jordan też do zwykłych postaci nie należy – za wszelką cenę próbuje wyprostować swoje skomplikowane relacje z Hillem, co razem z ambicjami i pracoholizmem tworzy mieszankę wybuchową, z którą Jordan próbuje poradzić sobie z pomocą alkoholu.
Zresztą postaci drugoplanowe też nie są szablonowe – wśród współpracowników Carol Jordan mamy wyczuloną na seksistowskie i homofobiczne aluzje lesbijkę Paulę, która skrywa w sobie dużo bólu po śmierci jej byłego partnera z policji, oraz ambitnego, upartego, ale też trochę wyrachowanego Sama, który nie potrafi pogodzić się z porażką i przyznać do jakiejkolwiek słabości. Val McDermid wiele uwagi przywiązuje do bohaterów swojej książki i stara się każdemu, nawet pojawiającemu się dosłownie na chwilkę, przypisać wyraziste cechy. Dzięki temu całość sprawia wrażenie dobrze przygotowanej, realistycznej prozy, która mimo pewnych braków mocno wciąga.
Jakich braków? Przede wszystkim w kwestii samej zagadki kryminalnej, której autorka poświęciła odrobinę za mało miejsca. Nigdy nie byłam zwolenniczką opakowywania kryminałów i thrillerów w zbyt dużą ilość wątków pobocznych, które mają brzydką tendencję do przejmowania sterów powieści. W przypadku „Gorączki krwi” nie jest jeszcze źle i dzięki pełnemu emocji finałowi całość sprawia wrażenie całkiem nieźle wywarzonej, ale czytelnik, który nie lubi babrać się zbyt dużo w prywatnym życiu śledczych może być miejscami znudzony.
Wielbicielowi rzetelnych, sprawnie prowadzonych thrillerów z wyrazistymi postaciami lektura powieści szkockiej pisarki Val McDermid powinna sprawić przyjemność. Tylko tyle i aż tyle – „Gorączka kości” to po prostu dobra książka.