Endemia

Zapomniane tajemnice

Powieściowy debiut Michała Gacka, znanego ze zbioru opowiadań Kronika koszmarów, zabiera nas tym razem w podróż na prowincję, do ponurej, zapyziałej wioski Kniecieniec. Prowincjonalne scenerie mają w sobie coś, co od lat popycha twórców horroru czy kryminału do osadzenia akcji ich powieści właśnie tam. Być może to taka podskórna magia jaka się w nich zawiera, a może trochę egzotyczne dekoracje pozwalające eksplorować historię w zupełnie inny sposób. Wieś ma również swoje tajemnice…

Doskonale wie o tym Gacek, który w swojej pierwszej pełnoprawnej powieści przenosi nas do podupadłej osady, trochę przypominającej te popegeerowskie rozsiane na terenie całego kraju. Podobieństwo to jest wyraźne, biorąc pod uwagę zamkniętą fabrykę chemiczną i ogólny wygląd wsi przypominający bardziej miejskie dzielnice slumsów. Kniecieniec jest jednak miejscem kulminacji. Opowieść bowiem zaczyna się o wiele wcześniej…

Olga, to studentka niemal spełniająca wszystkie standardowe wyobrażenia na temat bywalców wyższych uczelni. Wynajmuje pokój z koleżanką, czasami zaszaleje, a nauka nie jest dla niej przynajmniej najwyższym priorytetem. Przypadkowo trafia na Kniecieniec na listach miejscowości przeznaczonych do przeprowadzenia badań na potrzeby pracy naukowej – skuszona znaną z opowieści matki nazwą wyrusza w podróż. Kolejna z kobiet, którą przewrotny los zawiedzie do zapadłej wioski, to Tamara – dziennikarka kierowana wyrzutami sumienia po śmierci przyjaciela trafiająca na ślad, który postanawia własnoręcznie sprawdzić. Ostatecznie ich losy skrzyżują się w Kniecieńcu, tak jak i poczynania kilku innych osób pozostających bardziej w cieniu działań obu kobiet. Na miejscu zaś czeka ich tajemnica, która wymyka się wszystkim racjonalnym wyjaśnieniom…

O samej prezentowanej przez Gacka osadzie można by wiele pisać – to miejsce zapomniane przez Boga, ludzie żyją tam odmiennym, własnym rytmem. Pod powierzchnią jednak Kniecieniec to katalizator dziwnych zjawisk rodem z serialu Z archiwum X – duchy nawiedzające bliskich, deszcze żab, mutacje roślinności, zbiorowe tańca świętego Wita… A to tylko preludium do znacznie bardziej tajemniczych wydarzeń. Wykreowana wioska nieustannie przypominała mi skrzyżowanie mitów o Czarnobylu z Piknikiem na skraju drogi Strugackich. Z pierwszym przez opuszczoną fabrykę, z drugim poprzez dziwne fenomeny różnego typu, występujące w okolicach osady. Dodatkowo Gacek przyprawił wszystko słowiańską mitologią, co sprawia świeże i swojskie wrażenie. Dodatkowo bardzo mocne i sugestywne wrażenie…

W tych ciekawie wykreowanych realiach zawarta jest wielowątkowa opowieść. Fabuła prowadzona  w migotliwych rozdziałach żongluje perspektywami obserwowania wydarzeń. Wszystkie jednak prowadzą bohaterów do ostatecznego celu – Kniecieńca. Taki sposób prowadzenia fabuły, o ile pozostaje intrygujący, nastręcza trudność. Ciężko skupić się na śledzeniu tej z pozoru wielowątkowej opowieści. Z drugiej jednak strony, przy odrobinie cierpliwości, składanie takich „puzzli” z poczynań wielu osób płynących w jednym nurcie historii daje sporo czytelniczej satysfakcji.

Gacek zadłużył się u klasyków grozy, takich jak choćby Lovecraft, by stworzyć horror z pozoru  psychologiczny. Ale tylko z pozoru. Endemia jest opowieścią podszytą nieustanną grozą, strachem przed rozpadającą się rzeczywistością, a to, razem z pogłębioną psychologizacją bohaterów, niewątpliwie kieruje ją w stronę bardziej współczesnego rodzaju grozy. Wszystko to jest jednak osadzone w historii zbudowanej z patentów klasycznych – duchy, pradawne kulty, mutanty… Wszystko to już było… Ale nie w takiej formie jak u Gacka. Tutaj ta zmasowana, wyzierająca z każdego zakamarka groza tworzona wszelkimi sposobami ma charakter totalny i nieunikniony.  Ciężko się oprzeć wrażeniu, że to przeładowanie motywami ma szczególny cel – przytłumić czytelnika brzemieniem dziwacznej niesamowitości. Nie ma tu miejsca na oszczędzanie odbiorcy, Endemia jest mroczna i wręcz szalona w swym gęstym, fatalistycznym klimacie.

Z tego też wynika jednak pewien problem. W połączeniu z gęstą narracją taki klimat osaczenia przez dziwne siły może być odrobinę męczący. Chociaż, gdy do niego przywyknąć, to sprawdza się znakomicie. Sam finał, chociaż zaskakujący, wydaje się jakby nieadekwatny – przyszyty grubymi nićmi do reszty powieści i wręcz za banalny w odniesieniu do całości tego niewątpliwie bardzo dobrego utworu.

Dziwi mnie trochę fakt, że Gacek działa cały czas na rubieżach rodzimej sceny horroru. Poziomem zdecydowanie dorównuje czołówce, specyfiką swojej prozy zaś tworzy niepowtarzalny, własny styl. Tym bardziej warto się zapoznać z Endemią. To ciekawa próba stworzenia czegoś własnego na scenie horroru. A co najważniejsze, jest to próba całkiem udana…

Endemia

Tytuł: Endemia

Autor: Michał Gacek

Wydawca: Atropos

Data wydania: maj 2012

Format: 216 s.

Cena okładkowa: 29,00

Przewiń na górę