„Ta durna Ameryka wszystko pożre, przetrawi i wyrzyga” pisał w ostatnim ze swoich felietonów Tomasz Beksiński, oburzony rosnącą liczbą amerykańskich remake’ów znanych filmów. Czy to się komuś podoba, czy nie, żyjemy w epoce remiksu, samplowania, tworzenia własnych wersji, ciągłego nawiązywania i przerabiania. Na polu literatury zaowocowało to gatunkiem nazywanym mushupem (jest to termin wywodzący się z muzyki), z którym od kilku miesięcy mogą zapoznać się także polscy czytelnicy za sprawą ukazania się przekładu „Dumy i uprzedzenia i zombi”.
Czym jest mushup? To dzieło, które powstaje po przetworzeniu i uzupełnieniu własnym tekstem jakieś pozycji zaliczanej do klasyki literatury. W przypadku recenzowanej tu powieści Seth Grahame-Smith, wychodząc ze słusznego założenia, że każda historia stanie się lepsza, gdy dodać do niej zombi, uzupełnił szalenie popularny XIX-wieczny tekst Jane Austen o wątki związane z żywymi trupami. Ukazała się dzięki temu zabiegowi pozycja zaiste intrygująca.
Już nieraz mogliśmy zobaczyć w filmie i przeczytać na kartach książek o współczesnym świecie dotkniętym atakiem zombich. Z kolei Grahame-Smith pokazuje nam, jak wyglądałaby zombi apokalipsa w skrajnie różnych od naszych realiach wiktoriańskiej Anglii. Żywe trupy wyraźnie wprowadzają zamieszanie w tym uładzonym świecie konwenansu – młode damy muszą zastanawiać się, czy aby wypada im odcinać zombim głowy i stawić się na podwieczorku będąc ubabranym resztkami mózgów, nieumarli bez cienia taktu zakłócają urocze przyjęcia, a popularność różnych metod ich zwalczania zmienia się wraz z modą (japońscy ninja są wyraźnie lepiej widziani niż chińscy mistrzowie). Grahame-Smith sprawnie wykorzystuje konwencję horroru o zombi, z jednej strony epatując brutalnością, z drugiej zaś traktując całość ironicznie i z dystansem. Nie jest to jednak zabieg czysto rozrywkowy i mający służyć wyłącznie zabawie czytelnika. Dzięki niemu powieść rzuca nowe światło na realia pierwszej połowy XIX wieku. Wprowadzenie wątku żywych trupów uwypukla niektóre elementy świata przedstawionego, ukazując nam go jako rzeczywistość spętaną skrajnie konserwatywnymi zasadami moralnymi i konwenansami, pełen nierówności społecznych i fałszu. Są to czynniki często marginalizowane w powszechnych wyobrażeniach o tej epoce, w znacznej mierze wytworzonych także przez twórczość Austen.
Pisarstwo tej autorki też jest w pewnym stopniu tematem powieści, bowiem stanowi ona swoisty eksperyment myślowy, wariację na temat „co by było, gdyby Jane Austen postanowiła napisać krwawy horror?”. Poszczególne wątki i sceny z pierwowzoru zostały w tekście umiejętnie przekształcone, aby jak najlepiej wykorzystać w nich temat nieumarłych, choć ogólna struktura fabularna nie uległa zmianie. Także język dialogów i narracji jest lekko stylizowany na ten egzaltowany i podniosły, który powszechnie kojarzy się z twórczością Austen. Daje to szczególnie groteskowy i zabawny efekt, gdy przedmiotem rozmowy są zombi. Właśnie takie podejście stanowi sporą zaletę tego tekstu.
„Duma i uprzedzenie i zombi” jest więc ciekawym eksperymentem literackim, który można interpretować na różne sposoby i w dodatku stanowi on świetną lekturę. Każdy wielbiciel horrorów powinien więc znaleźć w tej powieści coś dla siebie. Co więcej, mushupy stają się w Polsce i na świecie coraz bardziej popularne, warto więc sięgnąć po dobrze napisanego przedstawiciela tego gatunku, aby poznać ten ciekawy nurt. Nie wolno też zapomnieć o jeszcze jednej zalecie. Przypuszczalnie dla znacznego grona czytelników, w tym i dla piszącego te słowa, to właśnie forma horroru z zombimi, ninja i pożeraniem mózgów jest jedyną, w której są oni w stanie przyswoić miłosne uniesienia i dylematy bohaterek twórczości Jane Austen. Może ten argument przekonałby Tomasza Beksińskiego, znanego pasjonata grozy, do nie ferowania tak kategorycznych opinii o remake’ach.