Duchy Belfastu

Rozpalająca do czerwoności proza

Stephen King w posłowiu do „Dallas’63” pisał, że na pomysł stworzenia powieści wpadł już w latach 70-tych, jednak wciąż jeszcze świeża pamięć narodu o zamachu na prezydenta Kennedy’ego sprawiła, że odwlekł jej wydanie niemal o 40 lat. Stuart Neville, pisarz z Irlandii Północnej, nie miał podobnych oporów. Ponad dwa lata temu wydał swoją debiutancką powieść „Duchy Belfastu”, która traktuje o wydarzeniach będących jeszcze żywymi w pamięci jego rodaków. A że nie bawił się on w wygładzanie faktów i pudrowanie historii, powstało boleśnie bezpośrednie dzieło, za pośrednictwem którego autor brutalnie wkłada palce w ledwo co (jeżeli w ogóle) zagojone rany swojego społeczeństwa.

Gerry Fegan jest byłym żołnierzem IRA, który – w imię walki o niepodległość – bez mrugnięcia okiem zabił wielu ludzi. Jak to bywa na wojnie, również cywilów. Przez swoje zbrodnie spędził sporo czasu w więzieniu, ale po zawarciu chwiejnego, niestabilnego pokoju i ogłoszeniu amnestii wyszedł na wolność. Nie znaczy to jednak, że jego winy zostały mu darowane – bohater wciąż jest prześladowany przez demony przeszłości. I to w sposób przerażająco dosłowny: każdy jego krok śledzony jest przez dwanaście duchów ludzi, których kiedyś dostał rozkaz wyeliminować. Fegan przez długi czas radził sobie z ich obecnością i przerażającymi krzykami przy pomocy alkoholu, w końcu jednak godzi się na to, czego od niego chcą – ma w ich imieniu zamordować osoby, które przyczyniły się do ich śmierci.

Już sam ten wątek wydaje się być największą siłą powieści – upiory, pośmiertna wendetta, strzelaniny i polowanie na ludzi. „Duchy Belfastu” nicują jednak psychikę czytelnika nie za pomocą akcji, ale klimatu zbudowanego poprzez ukazanie wyniszczonego walkami społeczeństwa, które, mimo zawarcia pokoju, nie przestaje marzyć o wolności poza zasięgiem władzy Wielkiej Brytanii. Wydawać by się mogło, że w Polsce ta otoczka nie będzie budziła takich emocji. Przeciętny czytelnik ma co najmniej skromne pojęcie o lojalistach, unionistach, konflikcie między katolikami a protestantami, a nawet o głośnej swego czasu IRA. Jednak te różnice historyczno-kulturowe nie są w żadnym wypadku przeszkodą w odbiorze powieści. Język bólu, strachu, przemocy i nienawiści, którym przesiąknięta jest książka, jest uniwersalny i zrozumiały dla każdego człowieka, niezależnie od jego narodowości.

Na szczególną uwagę zasługuje też kreacja postaci. Bardzo często zdarza się, że główni bohaterowie nie są osobami nieskazitelnymi – ciężko ich zakwalifikować, bowiem nie poddają się prostym etykietkom „dobro” i „zło”. Gerry Fegan jest właśnie taką osobą, i nie jest to nic zaskakującego. Autor stworzył jednak takich postaci znacznie więcej, i to nawet po tzw. „drugiej stronie barykady”. O ile w większości powieści główni bohaterowie są niejednoznaczni, o tyle ich przeciwnicy nigdy nie zostawiają wątpliwości, że są tymi złymi, którym należy się kara. Natomiast w „Duchach Belfastu” wojna i nieustanny konflikt zrównały ze sobą większość protagonistów. Tym sposobem naprawdę nie wiemy, komu kibicować. Jest to dla mnie pierwsza powieść, która niezależnie od rozwiązania akcji i tak pozostawi po sobie jedynie gorycz i smutek.

Tę wszechogarniającą beznadzieję potęguje zamknięcie wątku pośmiertnej wendetty. Mógłbym napisać, że jest ono przewidywalne i niczym nie zaskakuje, jednak nasuwa mi się inne określenie: jest to jedyny możliwy scenariusz. Każde inne zwieńczenie tego motywu wypaczyłoby całą powieść i zanegowało wszystko, co Neville z mozołem konstruował przez ponad 300 stron. Autor był tego w pełni świadomy i mądrze zrezygnował z wymuszonego twistu na koniec, dzięki czemu książka jest w stu procentach przemyślana i konsekwentna.

„Duchy Belfastu” to mocna proza, która wstrząśnie nawet najtwardszym czytelnikiem. Przeraża ona nie tyle duchami czy sugestywnymi opisami przemocy, co wręcz dławiącą atmosferą, która w sposób zatrważająco bezpośredni przedstawia okropieństwa konfliktów zbrojnych i tego, w jaki sposób wpływają one na ludzi. Powieść ta sprawi, że emocje czytelnika będą szaleć w trakcie lektury, by po jej zakończeniu pozostał tylko smutek i beznadzieja. Jeden z recenzentów zacytowanych na okładce stwierdził, że ta historia „jakby została napisana w piekielnej furii”. I jest to jej najlepsze podsumowanie – rozpali wnętrze czytelnika do czerwoności, by potem pozostawić w nim pustynię popiołu.

Duchy Belfastu

Tytuł: Duchy Belfastu

Autor: Stuart Neville

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 7 marca 2012

Format: twarda oprawa, 353 s.

Cena okładkowa: 44,90

Opis z okładki:

W barze w Belfaście Gerry Fegan pije kolejnego drinka. Niedawno wyszedł z więzienia po dwunastu latach odsiadki. Wcześniej zabijał dla IRA, a po zawarciu pokoju i ogłoszeniu amnestii jako zasłużony bojownik znalazł się pod opieką swoich wpływowych przyjaciół. Gerry'ego dręczą jednak demony przeszłości, i to dosłownie - ciągle widzi dwanaście zabitych przez siebie ofiar. Gdy dosiada się do niego znajomy polityk, jeden z upiorów układa dłonie w kształt pistoletu. Gerry ma zabić przyjaciela, na którego rozkaz kiedyś zamordował tę osobę. To dopiero początek pośmiertnej wendety, jakiej przyjdzie mu dokonać... Duchy Belfastu to rasowy thriller kryminalny pokazujący Irlandię bez Polaków, za to z bogatą galerią katolików, protestantów i polityków, którzy równie dobrze jak z mediami współpracują z przestępcami. Kraj, w którym zaciekłe konflikty religijne i narodowe dzielą nawet rodziny. Zbrodnia pozostaje jednak zbrodnią i domaga się zemsty...

 

Przewiń na górę