Cormac McCarthy pojawił się w Polsce dzięki wydawnictwu Zysk i s – ka, które uraczyło nas dwiema jego powieściami – “Rączymi końmi” i “Przeprawą”. Po latach autor powrócił do łask polskich wydawców. Właściwie w tym samym czasie w polskich księgarniach pojawiły się “To nie jest kraj dla starych ludzi” oraz “Droga”. To powtórne zainteresowanie McCarthym z pewnością spowodowane jest ekranizacją tej pierwszej. Teraz skupmy się jednak na “Drodze”.
Świat spotyka nagła katastrofa. Przeżywa tylko mały procent ludności, który musi sobie poradzić w nowych realiach. Książek opartych na takim pomyśle jest mnóstwo. Fan Kinga pomyśli o “Bastionie”, zwolennikowi Mastertona przyjdzie na myśl “Głód”. Jednak Droga jest inna. Ona przewyższa inne postapokaliptyczne książki. Jest ona bowiem czymś więcej – ponurym hołdem dla tego, co większość z nas ma ogólnie dostępne. Bohaterowie powieści McCarthy’ego uznaliby nasze skromne domostwa za istny raj. Raj, którego my nie doceniamy.
Fabuła Drogi skupia się na wędrówce dwóch postaci – ojca i syna. To właśnie ich losy poznajemy w szczególności. Podczas wędrówki bohaterów spotyka wiele przeszkód, napotykają ludzi zmieniających się powoli w zwierzęta, przed którymi właściwie nie mają sposobu się bronić. Rzadziej udaje im się napotkać na dobre niespodzianki – czasem w trawie dostrzegą kilka popsutych jabłek, a czasem napotkają zbiornik z czystą wodą. To właśnie takie przypadki sprawiają, że ich wędrówka ciągle trwa.
Przez całą książkę dostajemy zaskakująco mało informacji. O samych bohaterach nie wiemy właściwie nic. Nie znamy też celu ich wędrówki – autor mówi nam tylko, że podróżują na południe, do morza. Również miejsce akcji nie jest określone. Może jest nim USA. A może kraina stworzona przez samego McCarthy’ego. Przez te zabiegi autora w książce cały czas panuje atmosfera tajemniczości, chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś więcej. Ale się nie dowiadujemy. Do plusów “Drogi” zaliczyć też można niepodanie przyczyny katastrofy, jaka spotkała świat. Gdyby autor się jednak na to zdecydował, powieść mogłaby wiele stracić.
Ciekawie prezentuje się też styl autora, a w szczególności jego nowatorskie podejście do dialogów bohaterów – w “Drodze” nie ma klasycznych pauz przy kwestiach bohaterów, przez co tekst bardziej przypomina poezję. Na początku jest to trochę denerwujące, jednak po chwili przyzwyczajamy się do tego. I nawet potrafimy to polubić.
“Droga” na pewno nie spodoba się każdemu. Nie jest to taka pozycja, jak większość współczesnej fantastyki – nie należy do grupy książek, którą można by określić jako “otworzyć – przeczytać – zamknąć”. Jej się nie czyta. Ją się przeżywa.