Kobietom zawsze przypisuje się większą dbałość o uczucia i tym razem wypada się tylko zgodzić – „Dotknąć prawdy” przy tym założeniu jest kobiecym thrillerem pełną gębą. Autorka wytacza najcięższą artylerię, na swój cel obierając tak delikatne sprawy jak więzi łączące matkę i dziecko, pokazując je z dwóch przerażająco odmiennych stron.
Oś fabuły stanowią dwie postaci – autystyczny Max i jego matka, wzięta prawniczka Danielle. Chłopak trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie jego stan znacznie się pogarsza. Wcześniej nie przejawiający większej agresji dzieciak zaczyna miewać psychotyczne myśli i napada na jednego ze swoich szpitalnych kolegów, Jonasa. Wkrótce zostaje popełnione okrutne morderstwo i wszyscy uważają winę Maxa za niezaprzeczalną. Wszyscy oprócz jego matki, która rozpoczyna walkę, stawiając na szali swoją reputację i wolność.
Z początku powieść toczy się miarowym, acz powolnym i monotonnym tempem, które porządnie rozkręca się dużo, dużo później. Nawet morderstwo nie podgrzewa atmosfery tak, jak można by się tego spodziewać. Mimo to autorka przez cały czas trzyma w rękawie kilka asów i gdy już je wykłada na stół – dotychczasowe oczekiwania wobec książki diametralnie się zmieniają. Podejrzewam, że w głowie Antoinette van Heugten cały czas tkwiły ostatnie, istotnie pasjonujące sceny, a początek, pozbawiony zupełnie polotu, stanowił jedynie niezbędny rozpęd.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, najbardziej zniechęcał mnie w trakcie lektury wyjątkowo naiwny wątek romantyczny. Oto główna bohaterka w najgorszym momencie swojego życia poznaje wspaniałego mężczyznę i oboje zakochują się w sobie po uszy już po pierwszej upojnej nocy. Potem – zupełnie przypadkowo! – ich drogi znowu się krzyżują i, nie wiedzieć czemu, zachowują się jakby między nimi wydarzyło się znacznie więcej niż tylko kilka wieczornych uniesień. Ten wątek jest tak mdły i naciągany, że psuje zupełnie dynamikę relacji między Danielle i Tonym.
I niestety właśnie kwestia postaci nie pozwala na pełne oddanie się przyjemności lektury. Gdyby autorka poświęciła ich kreacji trochę więcej czasu, dużo uważniej dobierając ich kwestie i bliżej przyglądając się ich wyborom, „Dotknąć prawdy” byłoby świetnym thrillerem. A tak – jest tylko względnie dobrze napisaną książką z fantastycznym pomysłem na fabułę. Sukces osiągnięty został połowicznie, ale jednak – warto przeczytać tę książkę i gwarantuję, że nawet jeśli z początku trzeba trochę dobrej woli, by wytrwać przy lekturze, finał zdecydowanie wynagradza wszelkie niedociągnięcia.
Antoinette van Heugten zabrakło dosłownie odrobiny talentu, by z „Dotknąć prawdy” zrobić pełen werwy i szokujący thriller. Jej bohaterowie są tylko trochę zbyt płascy, a ich zachowania tylko czasami wydają się nie mieć sensu. Pomysł na fabułę jest rewelacyjny, ale niestety miejscami powieść rozłazi się w szwach, a autorce brakuje jeszcze umiejętności trzymania swojej opowieści w ryzach. Jednak jestem pewna, że mniej dociekliwi czytelnicy będą przy lekturze „Dotknąć prawdy” doskonale się bawić. Co więcej – dla zakończenia warto byłoby przebrnąć przez nawet dłuższy i nudniejszy początek.