Warren Ellis to uznany twórca komiksów, który przyczynił się do powstania takich serii jak „Transmetropolitan” czy „Global Frequency & Fell”, nie wspominając już różnych innych komiksów („Planetary”, „Authority”, „Ultimate Fantastic Four”, „Iron Man”, etc.), powieści graficznych, scenariuszy telewizyjnych oraz do gier komputerowych. Teraz, podążając ścieżką wyznaczoną przez Neila Gaimana i Mike’a Careya, Ellis próbuje swoich sił w pisaniu powieści i właśnie zaliczył całkiem udany debiut, wydając „Crooked Little Vein”.
Bestialstwo, bukkake z Godzillą, obdzieranie ze skóry, operacja zwężania pochwy, genetycznie modyfikowane małpy, których kał zawiera lek na raka, jądra + igły + woda z solą; to tylko kilka przykładów okropieństw, które Ellis umieścił na kartach swojej powieści. Uwierzcie mi, ta pozycja nie jest przeznaczona dla ludzi o słabych nerwach… jest wulgarna, perwersyjna, obrzydliwa, a przy tym nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś powieść dostarczyła mi tyle rozrywki.
„Crooked Little Vein”, specyficzna wersja kryminału w klimacie noir, opowiada historię niczym magnes przyciągającego nieszczęścia Michaela McGilla, którego pech zwraca uwagę wysokiego urzędnika z kancelarii Prezydenta Stanów Zjednoczonych. McGill dostaje zlecenie odnalezienia książki, która ma uratować amerykański styl życia – sekretną Konstytucję, napisaną przez Ojców-założycieli na wypadek jakiegoś niebezpieczeństwa, która została zagubiona w latach pięćdziesiątych. Poszukiwania drugiej konstytucji zaczynają się w Nowym Jorku, ale wkrótce prowadzą prywatnego detektywa do Columbus w Ohio, San Antonio, Las Vegas i Los Angeles. W tym czasie czytelnicy poznają niezwykłe, niewyobrażalne wręcz dziwadła, w tym urażonego i niezniszczalnego szczura; znanego seryjnego mordercę, który obraża się na media z powodu kłamliwych informacji na jego temat; wyrzutka społecznego, który pracuje jako taksówkarz; detektywa, który wcześniej był męską prostytutką, a na koniec omniseksualistę Trixa, który postanawia partnerować Mike’owi. Nie zapominajmy również o uzależnionym od heroiny kierowniku, chorym na schizofrenię przyjacielu Mike’a, byłym członku Skull & Bones oraz geniuszu, który stoi za wartym miliony dolarów internetowym imperium porno… a to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Od chwili, gdy otwieracie książkę, aż po ostatnie słowa, dzieją się w niej naprawdę chore rzeczy i nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. I nie chodzi już nawet o dziwaczne miejsca i postaci, tylko o wszystkie te drobne szczególiki, które sprawiają, że „Crooked Little Vein” jest tak świetną rozrywką. Jeszcze większe wrażenie sprawia fakt, że pośród tych wszystkich dziwactw czytelnik odnajduje bardzo ważne stwierdzenie na temat podupadającego społeczeństwa amerykańskiego; tego, co kiedyś uważaliśmy za tabu, a co teraz stało się elementem mainstreamu – częściowo z powodu rozwoju techniki – i jak, pomimo wszystko, wciąż istnieje nadzieja na lepszą przyszłość… być może.
Oczywiście „Crooked Little Vein” nie jest książką dla wszystkich – na pewno nie dla czytelników poniżej osiemnastego roku życia. Wielu uzna ją za obraźliwą. Jednak inni, przede wszystkim fani Warrena Ellisa, miłośnicy komiksu oraz ci, którzy nie boją się odrobinę pofolgować swojej bardziej masochistycznej stronie, połkną książkę w jeden wieczór. Ja sam pokochałem ją i nie mogłem się od niej oderwać. Nie wiem, jak to świadczy o mojej psychice, ale mam to gdzieś. „Crooked Little Vein” bez wahania tytułuję moją ulubioną książką tego roku i ostrzę sobie zęby na drugą powieść Warrena Ellisa, postapokaliptyczne sci-fi pt. „Listener”.
—
Tłumaczyła: Agnieszka Brodzik
Recenzja pochodzi z serwisu Fantasy Book Critic i została zamieszczona na Carpe Noctem za zgodą autora