Ciemna strona miasta
Od kilku lat polski horror przeżywa prawdziwy renesans. Twórców z każdym dniem przybywa, w środowisku wydawniczym mnożą się oficyny zajmujące się wypuszczaniem na rynek literatury grozy, nawet sam ruch fanowski rozrósł się niezmiernie. Przyznam szczerze, że jestem takim „literackim patriotą” – lubię polską literaturę i jestem dumny, gdy mogę o niej pochlebnie pisać. Druga część antologii „City” daje mi właśnie taką możliwość.
Poszukiwaniem współczesnych następców Grabińskiego zajął się Bartłomiej Paszylk, który do drugiej odsłony zbioru wybrał 21 tekstów. Trzeba przyznać, że pracę swoją ukończył rzetelnie i ze swoistym znawstwem. Jakiekolwiek zarzuty można mieć tylko do trzech z prezentowanych tekstów, podczas gdy reszta prezentuje się znakomicie. Ten wysoki poziom całości zaskakuje, zwłaszcza że około trzech czwartych nazwisk widniejących w spisie treści dane mi było zobaczyć pierwszy raz w życiu.
W posłowiu Paszylk pisze, że „City 2” skonstruowane jest jak dobra składanka muzyczna: ma ostry początek, nastrojowy środek i zapadającą w pamięć końcówkę. Udało się przełożyć tę teorię na praktykę całkiem zgrabnie, bo zbiór nie nudzi ani na chwilę. Pierwszym mocnym akcentem jest otwierające zbiór opowiadanie Kazimierza Kyrcza „Śpij, szaleństwo”. Jest to opowieść o Szkieletorze – budynku pożerającym swe ofiary, która doskonale wprowadza czytelnika w klimat miejskiego horroru. Im dalej, tym mocniej. Robert Ziębiński prezentuje opowiadanie totalnie szalone i obrzydliwe, ale niepozbawione swoistego geniuszu. Opowieść o kanibalu polującym na miejscowych celebrytów ściera się z rodzimymi mitami rodem z czasów PRL, serwując mieszankę co najmniej wybuchową. Później jest już odrobinę spokojniej. Na szczególna uwagę zasługują teksty Mateusza Zielińskiego „Będzie ich więcej i więcej…”, z fenomenalnym, plastycznym, a co najważniejsze – całkowicie porażającym pomysłem (opowiadanie jest za krótkie, żebym mógł coś więcej zdradzić), oraz „Założę się z tobą o dychę, tylko po to, aby wyło większe napięcie” Pawła Deptucha, ze świetnym twistem w finale. Na tym można zakończyć część nazwaną przez Paszylka „ostrym początkiem”.
„Nastrojowy środek” to najmocniejsza część „City 2”. Obfituje w kilka świetnych utworów, które bez trudu mogę umiejscowić w czołówce nie tylko polskiej literatury grozy. Niestety, znajdują się tu też teksty, które można traktować tylko jako „wpadki”. O nich też w pierwszej kolejności. „Połączenie” Bartosza Czartoryskiego to miniaturka napisana z polotem – to fakt, tyle że sam główny patent na fabułę został wykorzystany już w japońskim „Nieodebranym połączeniu” wyreżyserowanym przez Takashiego Miike. Ten niemiły błąd w postaci literackiej „powtórki” ma również miejsce w przypadku tekstu Krzysztofa Giedroycia „Płaskie twarze”, który za bardzo przywodzi na myśl opowiadanie P. K. Dicka „Raport mniejszości”. O ile oba opowiadania realizują własną historię, posiadają oryginalny klimat i scenerię, to sam pomysł wyjściowy razi w oczy zbyt jawnym odwołaniem. Ostatnim z utworów, któremu nie oszczędzę gorzkich słów, jest krótki tekst Michała Stonawskiego „Magiczne słówka”. Zwyczajnie nie wiem, po co publikować opowiadanie, którego fabułę, jak i klimat można śmiało zmieścić w jednym zdaniu.
Pomijając wymienione wyżej przypadki, dostajemy kilka tekstów, dla których warto po „City 2” sięgnąć. Izabela Szolc zabiera nas do egzotycznej Afryki – otrzymujemy seks, dziwne rytuały i senny, hipnotyzujący nastrój. Paweł Paliński swoim „Żyć i umrzeć w Szmaragdowym Grodzie” stawia poprzeczkę jakości zbioru w górnych okolicach stratosfery, której – o dziwo – sięgają niektóre z kolejnych opowiadań. Autor snuje lekką opowieść rodem z amerykańskiego przedmieścia: trudny nastolatek, słabe relacje z rodzicami a w tym wszystkim rzadki dar – umiejętność widzenia przyszłości. Wszystko to opowiedziane leniwie – czuć wręcz stagnacje i spokój przedstawionego świata… Tym bardziej zaskakuje finał tekstu Palińskiego. Kolejnym wartym uwagi tekstem są lovecraftowskie „Ryby” Michała Gacka, eksploatujące motyw psychopatycznego mordercy z innej strony niż zazwyczaj: mamy tu bohatera zmuszanego do zbrodni przez pierwotny zew – siłę, której sam nie rozumie. Podobną tematykę porusza Krzysztof Maciejewski w swojej „Bibliotece rąk” – tym razem seryjny morderca musi zmierzyć się z siłami rodem z azjatyckiej mitologii. Tą „nastrojową” część zamyka najdłuższe, ale też, obok tekstu Palińskiego, najlepsze opowiadanie zbioru, czyli „Władca przypływów” Mateusza Spychały. Prowincjonalne miasteczko, tajemnica sprzed lat i aura sennego koszmaru – ten tekst na długo zostaje w pamięci.
Ostatnia część „City 2” (według podziału Paszylka) – „zapadająca w pamięć końcówka” – choć krótsza od poprzednich, sprawdza się znakomicie. Łukasz Pytlik i Aleksandra Zielińska zabierają nas kolejno w świat obsesji, wyrażonej w dążeniu do ponownego odwiedzenia dziwnego ogrodu, oraz do postapokaliptycznego Krakowa, gdzie drobny kanciarz musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości po wyjściu z więzienia. Całość spina klamra w postaci bliźniaczego do „Śpij, szaleństwo” opowiadania „Witaj, skarbie” autorstwa Kazimierza Kyrcza Jr., dopełniającego tylko wrażenie całkowitej „kompletności” tego zbioru.
Zaskoczyła mnie ta antologia. Nie oczekiwałem wiele, właściwie to nie oczekiwałem niczego. Zmyliły mnie te nieznane nazwiska. Już nigdy więcej nie popełnię błędu pochopnej oceny – dostałem nauczkę. W „City 2” aż roi się od bardzo dobrych tekstów, oscylujących wokół różnej tematyki, posługujących się zupełnie innymi sposobami ekspresji, ale połączonych za to dość luźno motywem miasta. Jest tu i bizarro, i różnego typu eksperymenty. Znajdzie się nawet miejsce dla prawie klasycznej opowieści z dreszczykiem. Dobrze, że powstał ten zbiór – pokazuje nam kilka obiecujących nazwisk, które – mam nadzieję – jeszcze namieszają w środowisku, i to nie tylko rodzimym.