„Seria kryminalna” proponowana przez wydawnictwo Aurum prezentuje rozmaite oblicza sensacji i thrillera. Cieszy to głównie z tego względu, że wydawca nastawia się na autorów w Polsce nieznanych lub słabo spopularyzowanych. Dowodem na to jest „Chat” Archera Mayora, pierwsza powieść autora przetłumaczona na język polski.
Akcja utworu toczy się w niewielkim stanie Vermont, w miejscowości, w której wszyscy wszystkich znają, a życie toczy się leniwie i niewinnie. Tu właśnie uderza morderca, a tropi go detektyw Joe Gunther. Mężczyzna ma na głowie dodatkowo jeszcze jeden problem. Jego brat i matka ulegli niedawno wypadkowi samochodowemu, którego okoliczności są dość niepokojące. Czyżby coś łączyło obie sprawy?
Nie trudno się domyślić, że wszystko wiąże ze sobą tytuł. Autor wprowadził ciekawy zabieg, między dwa główne wątki utworu wprowadzając teoretycznie nie związane z niczym, czasem wręcz pozbawione sensu rozmowy, stylizowane na internetowe pogaduszki na tytułowym chacie. Jak się okazuje, to tu może ukryć się zabójca, to tu może dalej wyszukiwać kolejnych ofiar. Tu zmiana tożsamości, wieku czy płci nie wymaga żadnych skomplikowanych zabiegów.
Intryga, jaką prezentuje Mayor, nie należy do szczególnie wyszukanych, niemniej, kiedy już akcja nabierze tempa, trudno się oderwać od lektury. Przyczyniają się do tego głównie postacie, przede wszystkim główny bohater, którego po prostu nie sposób nie polubić i nie przejąć się losem jego i jego rodziny. Mroczny świat internetowej zbrodni i pedofilii, choć niezmiennie przerażający, jest ostatnio w kryminałach nieco nadmiernie eksploatowany. Problemem powieści jest też fakt, iż rozwija się ona dość leniwie, by nie rzec niemrawo. Dość powiedzieć, że przez pierwszych kilkadziesiąt stron zmuszałem się, by nie odłożyć utworu na półkę, by poczekał na lepsze czasy. Autor celowo opóźnia akcję, jakby od niechcenia kreśli zdania, dbając, by przypadkiem nie pchnąć akcji za bardzo do przodu. Niestety, wówczas w ogóle niewiele się dzieje, a klimatu również nie wystarcza na tyle, by bez przymusu przykuć do lektury. Na szczęście później autor przypomina sobie i o umiejętnościach, i o akcji, a przede wszystkim o nastroju, który wpisuje się w konwencję tak dokładnie, jakby była ona na niego uszyta.
„Chat” jawi się więc jako klasyczny do bólu thriller, który wprawdzie niczym nie zaskakuje, ale i nie musi. Doskonale spełnia się w roli wieczornej lektury do poduszki. Końcówkę jednak radzę zostawić na wolny weekend, gdyż potrafi należycie wciągnąć, a tym samym istnieje ryzyko zaspania do pracy. Pozostaje pogratulować przede wszystkim wydawnictwu dobrej ręki do wybierania autorów.