Łukasz Radecki to postać, której na polskim rynku grozy przedstawiać raczej nie trzeba. Autor wielu recenzji, felietonów i artykułów poświęconych horrorowi od paru lat systematycznie buduje także swoją pozycję jako pisarz. Do tej pory wydał zbiór wierszy, a także liczne opowiadania prezentowane w różnych magazynach, antologiach oraz dwóch zbiorach (Lek na lęk napisany wespół z Kazimierzem Kyrczem oraz niedawno wydane Pradawne zło, którego współautorem jest Robert Cichowlas). Ale chyba najciekawszym jego dotychczasowym projektem jest w pełni autorski cykl Bóg, horror, ojczyzna, w ramach którego dotychczas ukazały się cztery dłuższe opowiadania zebrane w tomach Złego początki oraz Wszystko spłonie.
Akcja całości rozgrywa się w Polsce u schyłku XXI wieku. W ramach następstw po ogólnoświatowym konflikcie zbrojnym, jaki toczył się w latach 2038-2042, Polska w poczuciu, że po raz kolejny w historii została zupełnie opuszczona przez sojuszników, postanowiła odwołać się do swych źródeł i zaproponowała zjednoczenie Europy pod szyldami chrześcijaństwa. Nie trudno się domyślić, że na nasz apel nie odpowiedziało zbyt wiele państw. Chęć stworzenia katolickiej unii wyraziły jedynie Hiszpania i Włochy, co poskutkowało stworzeniem ultrakatolickiego i hermetycznego tworu ze stolicą w Rzymie. Oczywiście nowe struktury państwowe to nowe prawo. A na jego straży stoją nowe służby, z jedną z najważniejszych, Katolicką Służbą Specjalną.
Świat wykreowany przez Radeckiego jest interesujący, wiarygodny i ciekawie zarysowany. A przy tym na tyle niedookreślony, że pozwala w ramach uniwersum opowiadać przeróżne historie, utrzymane często w mocno odmiennej stylistyce. Otwierające opowiadanie (Złego początki) to bardzo klasyczna historia kryminalna, która wprowadza na scenę główne postacie cyklu czyli agentów Klimkiewicza i Thorsona. Prowadzą oni swą pierwszą wspólną sprawę i od razu trafiają na niełatwe zadanie – muszą rozwikłać temat rytualnego mordu w katolickiej szkole. Tekst drugi (Piękno nie umiera nigdy) to już w zasadzie czysty horror i to ze sporą domieszką gore. Historia otwierająca kolejny zbiór (Wszystko spłonie) to na moje oko specyficzny thriller z elementami science-fiction, zaś ostatni z tekstów (Dzieci mroku) można podciągnąć pod urban fantasy z elementami kryminału. Jak widzicie Bóg, horror, ojczyzna to twór bardzo specyficzny. Co ciekawe, Radecki zdecydował się na dość nietypowy krok, od początku tworząc świat otwarty dla różnych autorów. Na wzór Głuchowskiego i jego Metro 2033 dał im uniwersum i wolność do zapełnienia go swoimi opowieściami. Bardzo fajny pomysł i z tego, co wyczytałem, w planach na przyszłość jest wydanie wspólnej antologii.
Oprócz ciekawego świata, silnym punktem cyklu są bohaterowie. Agenci Thorson i Klimkiewicz (znani jako Stonka i Maks) to na pierwszy rzut oka typowa dla policyjnych historii para niedopasowanych partnerów, którzy są skazani na współpracę. Na szczęście Radecki świetnie prowadzi swoje postacie. Wykorzystując fakt, że czytelnik poznaje obu Agentów w tym samym momencie kiedy oni poznają siebie, umożliwia śledzenie ewolucji ich wzajemnych relacji. Co więcej, systematycznie odkrywa nowe karty, które pozwalają spojrzeć zarówno na bohaterów, jak i na świat przedstawiony w nieco innym świetle. Widać, że nie jest to z jego strony przelotny romans z tym uniwersum, ale konsekwentnie budowany spójny świat, który ma być zaludniony nieszablonowymi bohaterami.
Ale trudno o ideał, więc i cykl Radeckiego ma swoje mankamenty. Po pierwsze epizodyczność na którą autor postawił jest zarówno siłą jak i wadą obu zbiorów. Jak wspomniałem wcześniej, daje to świetne pole do popisu jeżeli chodzi o różnorodność konwencji i stopniowy rozwój świata, a przy tym powoduje, że całość śledzi się jak wciągający serial. Ale z drugiej strony w niektórych momentach miałem wrażenie, że wymogi objętościowe krótkiej formy spowodowały pewien pośpiech w zamykaniu lub potraktowaniu niektórych wątków. Najbardziej widać to w pierwszym opowiadaniu, gdzie mamy wprowadzony świat i nowych dla czytelnika bohaterów, a jednocześnie obserwujemy ich śledztwo, którego finał przychodzi zbyt nagle, nie do końca wynikając z wcześniejszej fabuły. Problem drugi to korekta, która w mojej ocenie momentami wyraźnie przysnęła. Niektóre elementy przydałoby się doszlifować i poprawić. Z drugiej strony musimy pamiętać, że cały czas oba tomy cyklu są do pobrania zupełnie za darmo, zatem na pewne potknięcia redakcyjno-edytorskie można spojrzeć nieco łagodniej.
Bóg, horror, ojczyzna to moim zdaniem ciekawy przypadek na polskim rynku grozy, cykl łączący elementy kryminału, horroru, science fiction i urban fantasy w unikatową mieszankę. Z ciekawymi postaciami i pomysłowo nakreślonym światem, w którym śledzimy z jednej strony zamknięte historie, z drugiej zaś cały czas mamy poczucie, że autor buduje przed nami szerszą perspektywę. Złego początki” niedawno ukazały się premierowo drukiem, na ten rok zaplanowana jest trzecia odsłona. Czekam z niecierpliwością i trzymam kciuki za dalszy rozwój uniwersum. Szkoda byłoby zmarnować taki potencjał.