A Winter Haunting

Mówi się, że wszystko już było i w epoce postmodernizmu został nam już tylko mniej lub bardziej udany artystyczny recykling. Fabuła „A Winter Haunting” zdaje się to potwierdzać, bo Simmons nie wychodzi w niej poza horrorowy banał. Oto pięćdziesięcioletni profesor i twórca serii książek o Indianach, Dale Stwart, niszczy swoje poukładane życie, wdając się w romans ze studentką. Spotykamy go, gdy jest już po rozwodzie i załamaniu nerwowym, którego omal nie przypłacił życiem. Po nieudanej próbie samobójczej niczym król banału wraca do rodzinnej miejscowości, by… tak, by w samotności napisać książkę. W tym celu wynajmuje dom po zmarłym w wyniku tragicznego wypadku przyjacielu, gdzie od początku dzieją się dziwne rzeczy, a drugie piętro od kilkudziesięciu lat pozostaje odcięte, podobno w celu oszczędzania na ogrzewaniu. Powiewem świeżości w tym festiwalu oklepanych motywów pozostaje chyba tylko nieco zabawny, przynajmniej na początku, wątek miejscowych skinheadów, którzy mają Dale’a na celowniku, ponieważ dokopali się do serii artykułów jego autorstwa na temat neonazistów.

Chyba tylko prawdziwy artysta potrafiłby z tego wykrzesać w miarę strawną prozę. I taka sztuka Danowi Simmonsowi się udała – „A Winter Haunting” to literacki odpowiednik „Obecności” w reżyserii Jamesa Wana, czyli banalny pomysł sprawnie przekuty na fantastyczną opowieść. Duża w tym zasługa bardzo dobrego warsztatu Simmonsa, którego gadatliwość tym razem świetnie współgra z kameralną historią o duchach przeszłości – tych nadnaturalnie prawdziwych i tych metaforycznych. Przy czym nie jest to gawędziarstwo w stylu Stephena Kinga, bowiem „A Winter Haunting” raczej nie zwalnia i choć nie można mówić o szybkim tempie akcji – przynajmniej aż do finału – Simmons skomponował powieść tak, by nie wypuszczać czytelnika z jej objęć.

Oczywiście Simmons nie byłby sobą, gdyby nie wzbogacił tej prostej historii o nieco bardziej oryginalne i rzadziej spotykane elementy, a całość zwieńczył zaskakującym, subtelnie oddanym narracyjnie finałem, ale faktem jest, że oś historii do najbardziej pomysłowych nie należy. Niemniej autor snuje opowieść z niesamowitym wyczuciem i pisarską inteligencją, czerpiąc garściami nie tylko z klasyki grozy – łącząc „A Winter Haunting” z opowiadaniem „The Jolly Corner” Henry’ego Jamesa – ale też literatury na wskroś współczesnej, ironicznie rozprawiając się też z powtarzającymi się zagrywkami twórców horroru. Odzwierciedleniem banału gatunkowego jest też banał życia głównego bohatera – niezbyt odważnego, niezbyt pewnego siebie, który nawet romans nawiązuje raczej niechcący, bo większość rzeczy w życiu najwyraźniej mu się przydarza. Jednak tak niedoskonała postać doskonale się sprawdza.

„A Winter Haunting” poleciłabym wszystkim, którym marzy się dobrze napisana i wciągająca, ale niekoniecznie przekombinowana powieść grozy. Książka niczego nie udaje i na nic się nie sili, za to dostarcza godziwej i niegłupiej rozrywki. W trakcie lektury można odnieść wrażenie, że sam Simmons dobrze się przy niej bawił i napisał ją, by odetchnąć między bardziej poważnymi i wymagającymi projektami. Przy czym nie można mówić, by potraktował powieść po macoszemu – jest napisana rzetelnie i z pomysłem.

A Winter Haunting

Tytuł: A Winter Haunting

Autor: Dan Simmons

Wydawca: HarperTorch

Data wydania: 2002-12-31

Format: s 371, okładka miękka

Opis z okładki: A once-respected college professor and novelist, Dale Stewart has sabotaged his career and his marriage -- and now darkness is closing in on him. In the last hours of Halloween he has returned to the dying town of Elm Haven, his boyhood home, where he hopes to find peace in isolation. But moving into a long-deserted farmhouse on the far outskirts of town -- the one-time residence of a strange and brilliant friend who lost his young life in a grisly "accident" back in the terrible summer of 1960 -- is only the latest in his long succession of recent mistakes. Because Dale is not alone here. He has been followed to this house of shadows by private demons who are now twisting his reality into horrifying new forms. And a thick, blanketing early snow is starting to fall ...

Przewiń na górę