“Rogi” nie są tym, czym wydają się na początku. Zarówno okładka, jak i krótkie wprowadzenie w fabułę sugerują kolejną powieść w klimacie popularnej fantastyki, tymczasem Hill serwuje nam doskonały realizm magiczny. Skacowany Iggy odkrywa rano, że na czole ma bolące, twarde wypustki. Nie potrafi dokładnie odtworzyć wydarzeń ostatniej nocy, ale co takiego mógł zrobić po pijaku, by zasłużyć na rogi? To nie koniec niespodzianek. Wkrótce okazuje się, że dzięki nowemu nabytkowi ludzie zaczynają mu się zwierzać. Ale tak naprawdę w powieści nie chodzi o odkrycie pochodzenia rogów, tylko o zrozumienie, jak doszło do tego, że Iggy z zakochanego po uszy dobrego dzieciaka stał się podejrzanym o zamordowanie i zgwałcenie swojej dziewczyny, Merrin. Szukając mordercy, główny bohater odnajduje prawdę o samym sobie.
Ciężko wtłoczyć „Rogi” w ramy gatunkowe. Jak już wspomniałam, nie jest to fantastyka, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Największą wartość powieści stanowi jej warstwa realistyczna, a diabelski wątek jest tylko dodatkiem. Wbrew temu, co mogą sugerować materiały promocyjne i powtarzane przy każdej okazji nazwisko Stephena Kinga, książce daleko jest również do horroru. Znajdują się w niej pewne elementy kryminału – w końcu główny bohater musi znaleźć mordercę Merrin – ale niekonwencjonalne podejście do sposobu zdobywania przez Iggy’ego informacji każą raczej porzucić ten trop.
Tak naprawdę „Rogi” są przede wszystkim znakomitą powieścią psychologiczną, w której pozostałe gatunki grają drugie skrzypce. Skądinąd wielbiony za podobno doskonałą psychologię postaci, Stephen King mógłby się wiele nauczyć od swojego syna. Żadnego z bohaterów występujących w książce nie da się jednoznacznie sklasyfikować, a sposób, w jaki odbieramy ich w trakcie lektury, zmienia się jak w kalejdoskopie. Dzięki niezwykłym rogom Iggy jest w stanie poznać najskrytsze sekrety każdego, kto znajdzie się pod ich wpływem. W ten sposób dowiaduje się prawdy nie tylko o innych, ale także, a może przede wszystkim, o sobie i dwójce najbliższych mu ludzi, których, jak mu się wydawało, znał od podszewki: Merrin i Lee, ukochanej i najbliższym przyjacielu.
Czyniąc swojego głównego bohatera diabłem, Hill sięgnął nie po kanoniczną interpretację jego istoty, lecz tę romantyczną, ukazującą Szatana jako postać tragiczną i dopełniającą Boga. Zresztą nie trzeba tęgiej głowy, by do tego dojść, bo postmodernistyczne zapędy Hilla dostarczają czytelnikowi jednoznacznych wskazówek, zawartych w powieści. Dodajmy, ubranych całkiem zgrabnie i stanowiących interesujący dodatek do głównego wątku. Jednak przemiana Iggy’ego nie dokonuje się z dnia na dzień: to długotrwały proces, niemal jak dojrzewanie, a pełna przemiana oznacza pełne zrozumienie tego, kim jest i czym jest jego życie. Hill nie tylko serwuje intrygującą lekturę, która wciąga czytelnika w swoistą grę, polegającą na odkrywaniu kolejnych punktów widzenia na to, co się dzieje. Także próbuje pokazać nam, jak wiele zależy od punktu widzenia i jak trudno jest jednoznacznie zinterpretować czyjeś zachowanie. I nie robi tego w prosty i oczywisty sposób, korzystając z typowych rozwiązań fabularnych. Zdołał stworzyć coś autentycznego i niezwykłego, omijając szerokim łukiem kuszące uproszczenia.
Dodam również, że powieść jest napisana całkiem sprawnie językowo, ale też porządnie przemyślana i skonstruowana. Sposób, w jaki Hill odkrywa kolejne karty i dopełnia obraz głównych postaci, nie tylko sprawia, że „Rogi” czyta się jednym tchem, ale też unika, do pewnego momentu, jednoznacznych odpowiedzi, dając czytelnikowi możliwość spekulowania i trzymając go w niepewności. To nie jest thriller pełen zwrotów akcji, ale zasadnicze zmiany w odbiorze poszczególnych postaci, następujące po każdym kolejnym odkryciu Iggy’ego, działają w bardzo podobny sposób.
Gdyby Hill zrobił jeszcze jeden krok naprzód i oparł się pokusie taniego sentymentalizmu, z którym mamy do czynienia tuż przed finałem powieści, okrzyknęłabym “Rogi” książką roku. Niestety rozwiązanie sprawy Merrin było tak błahe, że pozostaje mi książkę jedynie gorąco polecić. Piekielnie gorąco.