W siedemdziesiątym drugim odcinku Karpiowego Podcastu Agnieszka raz jeszcze wraca do twórczości Joyce Carol Oates i tym razem opowiada o powieści „Walet Pik”, wydanej niedawno przez W.A.B.
Podcast: Play in new window | Download
KP #72: Walet Pik
Podcast i strona poświęcone literaturze, a dokładniej horrorowi, thrillerowi i kryminałowi. Przyświeca nam idea czegoś więcej niż opinii typu "fajne, kupcie", więc na Carpe Noctem znajdziecie czasem szczegółowe analizy i dyskusje o książkach, czasem poruszamy też tematy bardziej ogólne, zaś większość naszych odcinków to recenzje, ale prawdziwe, szczere i krytyczne recenzje książek.
W siedemdziesiątym drugim odcinku Karpiowego Podcastu Agnieszka raz jeszcze wraca do twórczości Joyce Carol Oates i tym razem opowiada o powieści „Walet Pik”, wydanej niedawno przez W.A.B.
Podcast: Play in new window | Download
Możliwość komentowania została wyłączona.
Wspaniała jest ta pisarka;niejeden z czytelników mógłby życie poświęcić na czytanie i analizowanie tylko Jej twórczości i wcale by się nie nudził. No i ten przepiękny język jakiego używa;myślę,że ja u Oates bardziej cenię to JAK jest napisane niż CO jest napisane-zauważyłem to przy powieści „Pustkowia”. Dzięki za podcast.
Ale właśnie każda jej powieść jest też napisana innym stylem! W „Walet Pik” narracja jest bardzo prosta, pierwszoosobowa (narratorem jest Andrew J. Rush) z infantylnymi wykrzyknieniami. Naprawdę podziwiam Oates, że potrafi tak się wczuć w inny styl narracji, a akurat miałam do czynienia w krótkim czasie z czterema jej powieściami, z których każda była inaczej pisana: w „Zombie” mieliśmy gorączkową, rwaną narrację człowieka chorego psychicznie, w „Tatuli” już coś bardziej neutralnego, bliższego właściwemu stylowi Oates (o ile taki istnieje, haha), w „Przeklętych” udawała egzaltowanego, gadatliwego historyka z początków XX w., a w „Walecie Pik” już udawała autora paperbacków. I w każdym stylu była przekonująca.
Dokładnie o to chodzi!:-) W zbiorze „Muzeum doktora Mosesa” każde opowiadanie wydaje się pochodzić od innego autora-co sprawia wrażenie czytania antologi,nie zbioru jednego twórcy. Pierwsze opowiadanie z „Muzeum… ” wbija w ziemię;strumień świadomości (nie chcę zdradzać treści) po którym siedziałem patrząc w książkę i myśląc:co tu się stało…? Każde kolejne to jakby zupełnie inny autor,jedno niezmienne:wciąż ten sam zachwyt;głównie nad stylem;zmiennym ale urzekającym:-).
No to teraz naprawdę muszę się brać za ten zbiór, już czeka na półce :)
Też mam ten zbiór na półce. Czuję się co najmniej zachęcony ;)
Podcast! :D