W zasadzie, to jest skandal.
Wyobraźcie sobie książkę w twardej, czarnej oprawie, której okładka przypomina fragment Piekła wyciągniętego z przepastnego mózgu Hansa Rudolfa Gigera. To co prawda ilustracja Serhiy Krykun, ale widać od razu, że ów młody artysta nadaje na tych samych falach. Patrzcie: oto w mrocznym, wyrysowanym potępionym ołówkiem przejściu wiszą smutne, zapomniane manekiny. To tylko część większej instalacji – skromny fragment przedpiekla – urywek mrocznych labiryntów, lochów niepamięci i studni pustki.
Tak, to prawdziwy skandal. To niedopuszczalne.
Idźmy dalej. Powąchajmy kartki. Zanurzmy się w zamkniętą pomiędzy nimi „Czystość”, poznajmy „Zarządcę miasta”. Tego Miasta, które świetnie przecież znamy, bo spacerujemy po jego zakurzonych uliczkach w poszukiwaniu benzynowego lunaparku. Tam, za tonami starego pyłu, ukrywa się odkryta przez Grossvogela Ciemność – gęsta i przenikająca umysły, skażona materia. To tu odnajdziemy twierdzę szeptów o zapachu gnijących jabłek skradzionych z ogrodu Brunona Schulza. To tu natkniemy się na martwe truchło Przedwiecznego Lovecrafta i to tu każdy nasz krok zabrzmi niczym wystrzał na nieskończonej płaszczyźnie pustki.
Pójdźmy więc dalej po tych jesiennych, martwych liściach kart, wejdźmy na Czerwoną Wieżę. Wsłuchajmy się w głos kruka. Popatrzmy na ciała martwych poetów. Popatrzmy na horyzont zasnuty duszącym dymem samotności i grozy, którą tak bardzo pragniemy zapomnieć. I bez której nie potrafimy już żyć.
To skandal.
Już wiecie o czym mówię. Ale nie chodzi o sam tytuł. Nie chodzi o okładkę. Nie chodzi nawet o to, że mamy przed sobą w pełni materialny portal do świata Thomasa Ligottiego. Skandalem jest to, że „Teatro Grottesco” w świetnych przekładach Wojciecha Guni, Mateusza Kopacza, Filipa Skutela i Aleksandra Więckowskiego pod redakcją Dariusza Misiuna i Jakuba Winiarskiego ma nakład raptem 500 egzemplarzy. A gdyby nie wydawnictwo OKULTURA, nie byłoby nawet tego. Mistrz weird fiction, wielbiony na Zachodzie, byłby dla nas uchwytny jedynie jako ulotny cień Poego czy wątła informacja w internecie, podarta i nieaktualna niczym celofanowa torebka z supermarketu.
Czy się mylę? Tak, mylę się. Bo to nie skandal. To absurd.