Złota Era Horroru #4: Księgi krwi

Na rynku wydawniczym w latach 90-tych królował chaos. Sprzedawało się wszystko i to w zatrważającej ilości egzemplarzy, a skutkowało to niewielką dbałością o jakość oferty. I nie chodzi o nagminne problemy z tłumaczeniami, czy stroną edytorską wydań, ale o fakt, że na równych prawach oferowano powieści autorów już uznanych i słabych rzemieślników. Dominowały oczywiście czytadła, które kiepsko znoszą próbę czasu, o czym mogli się już przekonać stali czytelnicy naszego cyklu, ale w tym chaosie można było wyłowić niejednokrotnie prawdziwe perły. A za takie należy uznać „Księgi krwi” Clive’a Barkera.

Zacznę od stwierdzenia, które wielu czytelników może oburzyć, a niektórzy uznają je wręcz za herezję. „Księgi krwi” to dla mnie chyba najlepszy zbiór opowiadań grozy (lub, jak chcą niektórzy, weird fiction) z jakim dane mi było obcować. Uprzedzając pytania, znam zarówno klasykę Poego i Lovecrafta, jak i wiele krótkich form, jakie stworzyli znakomici współcześni pisarze. Uprzedzając kolejne, Ligotti dopiero przede mną.

Barker to pisarz bardzo nietypowy i dość nierówny. Nietypowy ze względu na specyficzny styl, którym operuje, a który może odrzucić wielu czytelników oraz ze względu na fakt, że jego obsesją jest cielesność. Niestety jest także autorem nierównym i nigdy nie wiemy czy trafimy na soczyste jabłko („Imajica”, „Potępieńcza gra”), czy zgniły owoc („Cabal”). Jeżeli jednak macie ochotę spróbować się z jego twórczością, to jego literacki debiut, czyli „Księgi krwi” nadaje się do tego celu wyśmienicie.

„Każdy z nas jest Księgą krwi / Gdziekolwiek nas otworzyć krwawimy”

Zbiór zawiera zaledwie sześć opowiadań, które na pierwszy rzut oka poruszają dość wyeksploatowane w literaturze grozy tematy. Nawiedzone miejsca („Księga krwi”, „Yattering i Jack”), seryjni mordercy („Nocny pociąg z mięsem”), czy przemoc w domu poprawczym („Blues świńskiej krwi”). Ale tu absolutnie nic nie jest oczywiste, a wyświechtane motywy przefiltrowane przez barkerowską obsesję ciała i skłonność do makabry dają naprawdę niezwykłe efekty. Bohaterowie każdorazowo muszą się zmierzyć z niewytłumaczalnym i nawet kiedy wydaje się Wam, że wiecie w którą stronę zmierza opowieść, finał każdej z nich przyprawi Was o ciarki na plecach.

Jestem wielkim fanem krótkiej formy, a to co dla mnie w opowiadaniach najważniejsze to pomysł. A pod tym względem „Księgi krwi” robią na mnie nadal ogromne wrażenie. W tytułowym opowiadaniu fałszywe medium, Simon McNeal, zapłaci wysoką cenę za igraszki z siłami, których nie rozumie. W „Nocnym pociągu z mięsem” (który jak wiele tekstów Barkera doczekał się ekranizacji) autor odkryje przed nami stronę Nowego Jorku, o której istnieniu lepiej nie wiedzieć. A w „Seks, śmierć i światło gwiazd” tajemniczy Pan Lichfield pojawi się na ratunek podupadającemu teatrowi. Oczywiście pod pewnymi warunkami.

Ale moje trzy ulubione teksty to humorystyczny „Yattering i Jack”, w którym pomniejszy demon próbuje, na zlecenie samego Belzebuba, ściągnąć do piekła niejakiego Jacka Polo. „Blues świńskiej krwi”, gdzie Barkerowi udało się już od pierwszych zdań wykreować niesamowity klimat zagrożenia i beznadziei, który potęguję się z każdą chwilą aż do absolutnie szalonej kulminacji. I przede wszystkim, „W górach, miastach” – to opowiadanie każdy miłośnik grozy przeczytać po prostu powinien. Nie ważne ile razy do niego wracam, barkerowska wyobraźnia oszałamia mnie z tą samą siłą.

„Księgi krwi” to lektura dość unikatowa i wzbudzająca skrajne emocje. Ja od momentu kiedy się z nią zapoznałem nie uwolniłem się od hipnotyzujących wizji Clive’a Barkera, ale mam pełną świadomość, że jego dosadny, epatujący obrzydliwością i erotyką styl wielu czytelników może odrzucić. Warto jednak dać twórcy „Hellraisera” szansę, tym bardziej, że mimo blisko 30 lat od premiery „Księgi krwi” to klasa sama w sobie. I tylko szkoda, że od czasu pierwszego polskiego wydania w 1991 roku nie doczekaliśmy się wznowienia. Mam nadzieję, że wkrótce któryś z rodzimych wydawców nadrobi to niedopatrzenie i kolejne pokolenia fanów grozy dowiedzą się, co kryją góry byłej Jugosławii.

Złota Era Horroru #4: Księgi krwi
Przewiń na górę