Dwie istotne premiery jesieni

Tej jesieni zainteresowani polskim horrorem i w ogóle literaturą niepokojącą i ponurą powinni postawić na swojej półce dwie (właściwie trzy, ale o nowym dziele Dawida Kaina napiszemy gdy wydawnictwo ujawni więcej informacji) powieści. Interesujące, że są to drugie autorskie publikacje autorów, którzy kilka lat temu debiutowali również w niewielkim odstępie, wprawiając w zakłopotanie tych, którzy szukali najlepszego polskiego horroru roku.

 

gunia-nie_ma_wedrowca

Publikację powieści „Nie ma wędrowca” Wojciecha Guni w serii Biblioteki Grozy wydawnictwa C&T należy oceniać jako wielką nobilitację dla pisarza. Czytelnicy, skonsternowani pojawieniem się między Machenem a Lovecraftem rzeczy tak niekanonicznej mogą czuć się nieufni, ale zaręczamy że w wasze ręce trafi nie tylko doskonałe i ponure ghost-story, bazujące na charakterystycznym dla autora podkładzie z ligottiańskiego weird fiction, ale wręcz powieść, która w przyszłości do serii trafiłaby niechybnie. Niewiele równie dobrych rzeczy czeka na Was w tym roku, choć niewiele też równie przygnębiających. Carpe Noctem objęło tę premierę swoim patronatem. Szukajcie jej w księgarniach pod koniec września.

W położonym na odludziu tartaku zwanym Bazą pracę podejmuje nowy stróż nocny. Dręczony nienazwaną traumą mężczyzna szybko wnika w historię pełnego tajemnic życia swojego zmarłego poprzednika, świadka dramatycznych wydarzeń z przeszłości. Tymczasem nadciąga zima, a wraz z nią skryte w zamieci widma; niesione lodowatym wiatrem echa popełnionych tu niegdyś zbrodni. Zima, w której śnieżnych objęciach wędrują ramię w ramię i prawda, i śmierć.

Wojciech Gunia – ur. 1983 w Nowym Sączu, absolwent Wydziału Polonistyki UJ. Debiutował w 2014 roku zbiorem opowiadań Powrót, uznanym przez wielu czytelników i krytykę za jedną z najoryginalniejszych i najlepszych książek polskiej literatury grozy ostatnich lat. W swojej twórczości Gunia unika rekwizytów typowych dla współczesnego horroru, skupiając się na sugestywnym odmalowaniu psychiki bohaterów, udręczonych bezsilnością wobec świata – niezrozumiałego, absurdalnego, przepełnionego okrucieństwem i obciążonego przemijalnością.

zielinska-bura_i_szal

Aleksandra Zielińska znana może być wam z nieco kontrowersyjnego „Przypadku Alicji”, którym debiutowała kilka lat temu oraz opowiadań rozsianych po prasie i antologiach, szczególnie tych związanych z horrorem. Debiutowała znakomicie, o czym pisaliśmy wtedy z zachwytem i spodziewamy się i tym razem wspaniałej lektury. Kilka lat temu można było myśleć o Oli jako o „nowym Orbitowskim”, dzisiaj Łukasz sam określa ją „nową gwiazdą na literackim nieboskłonie. Niech to będzie obecnie wystarczającą rekomendacją.

„Bura i szał” opublikowana została przez wydawnictwo WAB i możecie szukać jej już w księgarniach.

Małą wioską wstrząsa burza, jakiej nie było od lat. W strugach deszczu idzie Bura, dziewczyna, o której wszyscy zapomnieli: niebezpieczna, chora i nadwrażliwa. Bura niesie ze sobą tajemnicę, cały czas żyje w lęku i niespodziewanie wraca do domu rodzinnego, by rozliczyć się z przeszłością.

Dwie istotne premiery jesieni
Przewiń na górę