Jak definiować fantastykę?

Fantastyka jest prawdopodobnie najbardziej tajemniczym terenem sztuki1. Jednak nie z tego powodu, iż istnienie swe opiera kreowaniu światów, które z definicji wyłamywać się muszą z ustalonego porządku rzeczywistego, ale dlatego,  że tak naprawdę nie wiadomo, co można nazywać fantastyką. Czytelnicy intuicyjnie wprawdzie bez problemu przyporządkowaliby daną książkę do działu literatury fantastycznej, jednak jeżeli zagłębi się w ten problem od strony teoretycznej, cała sytuacja mocno się skomplikuje.

Pozornie wszystko wydaje się proste – Roger Caillois wprowadził klarowny podział, wedle którego literaturę przesyconą „cudownością” można podzielić na: baśnie, fantastykę, którym to terminem określał – w dużym uproszczeniu – literaturę grozy oraz science-fiction. Baśnie charakteryzowały się tym, że nie było w nich wyraźnie zaznaczonej granicy między światami „magicznym” i „rzeczywistym”, wszelka niesamowitość była tam na porządku dziennym – wróżki, mówiące zwierzęta, latające dywany i zaczarowane lampy były czymś tak samo naturalnym, jak korki w godzinach szczytu w naszym, realnym świecie.

Inaczej ma się rzecz z tym, co Caillois nazywa fantastyką. Tutaj granica między dwoma światami jest wyraźnie zaznaczona, a istota fantastyczności zasadza się właśnie na tym dobitnym przełamaniu porządku uznawanego za rzeczywisty. Tutaj zombie czy wampiry nie będą mogły się poruszać się po ulicach ‘niezauważone’, traktowane jako standardowy element krajobrazu. Ich pojawienie się wprowadza zamęt, niepokój, wywiązuje się walka między dwoma światami.

W science-fiction, nazywanym w naszym kraju fantastyką naukową, granica między dwoma porządkami również jest wyraźnie zaznaczona, ale porządki te nie ścierają się ze sobą, lecz prowadzą swego rodzaju koegzystencję, wspólnie tworzą nowy świat, który uderza w czytelnika swoją niesamowitością . W powieściach grozy istnieją dwa porządki, które ze sobą walczą, w fantastyce naukowej istnieje jeden porządek zbudowany z elementów porządku naturalnego i fantastycznego.  W fantastyce niewidzialny człowiek będzie zaskakiwał i przerażał, w sci-fi  (jeżeli się okaże, że niewidzialność miała miejsce dzięki – cytując za Cailloisem – „nie znanemu jeszcze wynalazkowi uczonego”) – będzie czymś dziwnym, niespotykanym i „innym”, ale wytłumaczalnym.  Nie trzeba też oczywiście przypominać, że konieczną cechą literatury science-fiction jest jej naukowe podłoże.

Wypada jeszcze zauważyć, że kiedy Caillois wprowadził swoją klasyfikację, nie istniało takie pojęcie jak fantasy. Ten gatunek jednak bez większych oporów można przyporządkować do pierwszej kategorii, gdyż konstrukcja świata w literaturze tego typu również jest pozbawiona wyraźnie zaznaczonej granicy między dwoma porządkami. Być może dlatego fantasy nazywane jest „współczesną baśnią”.

Jeżeli są w tej klasyfikacji jakiekolwiek niejasności, wyklarować je powinien przedstawiony przez Marka Wydmucha przykład wskrzeszenia w trzech wariantach. W baśni i fantasy2nieboszczyk może zostać wskrzeszony przez wróżkę/nekromantę i nie będzie to niczym zaskakującym. W weird fiction, jak Wydmuch określa – całkiem zgrabnie i o wiele klarowniej niż termin „fantastyka”  – drugą kategorię „cudowności”, trup powstanie z grobu i będzie swoją obecnością siał strach w świecie, gdzie nie ma miejsca na takie ewenementy, jak żywe ‘martwiaki’. W science-fiction wskrzeszanie byłoby możliwe, ale zamiast czarów proces ten przeprowadzałyby komputery i cały przebieg zostałby uprawdopodobniony poprzez wyjaśnienie jego działania.

Wszystko wydaje się proste. Co więcej, klasyfikacja ta na pierwszy rzut oka wydaje się być ujarzmieniem terminu „fantastyka”,3 Niestety, jest to złudne wrażenie. Aby zburzyć ten porządek, nie trzeba nawet sięgać po takie przykłady, jak chociażby Przemiana Franza Kafki, w której przeistoczenie się głównego bohatera w robaka bez wątpienia jest „cudownością”, ale samo opowiadanie fantastyką w żadnym wypadku nie jest. Nie jest nią, ponieważ, jak wykłada Wydmuch, w literaturze fantastycznej  niesamowitość musi być osią utworu, a nie jedynie jego elementem zapożyczonym w celach – w tym przypadku – ‘alegorycznych’.

By ukazać istotę problemu, zaprezentowane zostaną takie utwory, które określane są mianem fantastyki, a jednak w żaden sposób nie mieszczą się w zarysowanej wyżej klasyfikacji. Weźmy na przykład Maszynistę Grota, nowelę napisaną przez Stefana Grabińskiego. Tytułowy bohater jest jednostką dość „zwichrowaną” psychicznie, która wskutek śmierci brata zaczęła odczuwać lęk przed jakąkolwiek metą, celem, końcem. Dlatego Grot zatrzymywał pociąg zawsze w sporej odległości przed lub za stacjami. W końcu został odsunięty od pracy, w związku z czym porwał pociąg i tak rozpalił kocioł, że ten eksplodował. W Po stycznej tego samego autora główny bohater wskutek paranoi popełnia samobójstwo, zaś narrator Bereniki Poe’a wskutek obsesji wyrywa zęby pochowanej żywcem kuzynce. Wszystkie te przykłady są traktowane jako utwory fantastyczne, napisane przez czołowych fantastów, jednak pozbawione są jakichkolwiek elementów ‘cudowności’, które są określane jako niezgodne z empirią. Choroby psychiczne, samobójstwa nimi wywołane i nawet przypadki pochowania żywcem nie są „niezgodne z empirią”, wobec czego – wedle klasyfikacji – nie są w żadnym wypadku fantastyką. 

Co zrobić w związku tym? Problem można częściowo rozwikłać, podpierając się innymi badaniami nad tego typu literaturą. Stanisław Lem w Fantastyce i futurologii pisze, że istotą tego, co Wydmuch nazywa weird fiction, jest przełamanie ustalonego porządku poprzez wtargnięcie elementów, które do tego porządku nie przystają. Póki co podejście takie samo, jak w przypadku wspomnianych wcześniej badaczy. Jednak autor Solaris przeprowadza rozróżnienie takich ‘przełamań’ – może to być przełamanie porządku naturalnego lub cywilizacyjnego. W przypadku porządku naturalnego sprawa jest jasna – duchy, zombie, wampiry. Jako przykład zburzenia porządku cywilizacyjnego Lem podaje kran, z którego zamiast wody na przemian lecą atrament i krew. Nie kłoci się to z prawami natury, ale z ustalonym porządkiem społecznym. Przyjmując więc wkład Lema w badaniach nad fantastyką, Po stycznej, Maszynista Grot i Berenika byłyby przełamaniem ustalonych norm społecznych – zachowania bohaterów w wyniku choroby były cokolwiek ekscentryczne, niespotykane i wyłamujące się z konwenansów.

Tajemnica fantastyczności jednak ujarzmiona została tylko pozornie. Rozwiązując jeden problem, automatycznie nasuwa się drugi. Annie Wilkes jest byłą pielęgniarką, która ratuje z wypadku samochodowego swojego ulubionego pisarza, Paula Sheldona. Zabiera go do domu, otacza opieką i przy okazji czyta rękopis jego najnowszej powieści. Kiedy w końcu okazuje się, że autor uśmiercił główną bohaterkę cyklu, Annie z opiekunki zmienia się w kata, który zmusza Sheldona do napisania kolejnej powieści. Tak wygląda zarys fabuły Misery, doskonałego thrillera autorstwa Stephena Kinga. Zachowanie Annie, osoby – a jakże – chorej psychicznie, łamie porządek cywilizacyjny w sposób chyba jeszcze bardziej wyraźny, a na pewno bardziej drastyczny, niż utwory Grabińskiego czy Poe’a. Za fantastykę jednak uważana nie jest w ogóle. Wprawdzie była wydana nakładem Ambera w zakładce pt. ‘horror’, jednak wydawnictwo to swego czasu masowo wydawało wszystkie powieści Kinga pod tym szyldem, uważając, że „Król horrorów” nie maczał palców w innych gatunkach. O ile w tamtych czasach, kiedy horror był swoistą nowością na polskim rynku, takie błądzenie po omacku mogło być w jakiś sposób usprawiedliwione, o tyle dzisiaj taki numer w żadnym wypadku by nie przeszedł.

Sytuacja jest dużo poważniejsza, niż mogłaby się wydawać – wszyscy psychopaci rodem z thrillerów, tacy jak Hannibal Lecter z Milczenia owiec Harrisa, Edgler Vess  z Instensywności Koontza czy Sqweegel z Levelu 26 z hukiem wyłamują się z norm społecznych, będących jednym z filarów porządku cywilizacyjnego, jednak żadna z tych powieści nie jest i nie może być zaliczana przez czytelników do fantastyki. Stajemy więc przez mało komfortowym dylematem – bez teorii Lema klasyfikacja Cailloisa jest zbyt wąska, by objąć swoim zasięgiem wszystkie utwory fantastyczne, po uzupełnieniu jej w założenia polskiego futurysty jest o wiele za szeroka.  

Aby zniwelować tę przepaść wyzierająca między teorią a praktyką, warto posługiwać się czynnikiem, który środowiska akademickie zdają celowo ignorować, a który nieustannie przejawiał się między wierszami tego eseju – intuicją czytelniczą. Nie jest to przypadkowy wyznacznik, bowiem w czasie, kiedy fantastyka przez badaczy była traktowana jako literatura drugiego lub nawet trzeciego sortu, która nie jest wystarczająco ‘dobra’, by spoglądać na nią z piedestału nauki, przez środowisko czytelnicze była nie tylko czytana, ale też z zacięciem odkrywców eksplorowana, analizowana i badana.

Otoczenie akademickie ostatnimi laty dostrzegło potencjał tkwiący w fantastyce, zrozumiało, iż nie może dłużej ignorować tak wielkiego fenomenu czytelniczego; szerokiego na taką skalę, że nie można udawać, iż nie mieści się ono w zainteresowaniach badaczy literatury. Nadal jednak popełnia otoczenie to podstawowy błąd – jak wcześniej nie dostrzegało fantastyki, tak teraz zdaje się nie dostrzegać czynnika, który niejako zmusił literaturoznawców do zauważenia tej dziedziny literackiej: zainteresowania nią wśród czytelników. Wszyscy niemal badacze żywcem wyrwali twórczość tę z jej ‘naturalnego’ środowiska i bezskutecznie próbują zamknąć ją w klatkach teorii literatury. A przecież specyfikę nowopoznanego gatunku w przyrodzie bada się nie tylko w ścianach laboratoriów, ale też tam, gdzie został on odkryty. Warto więc do badań nad fantastyką przyłączyć opinie i poglądy zwykłych ‘zjadaczy książek’, które – mimo że pozbawione zaplecza naukowego – z pewnością wniosą niebagatelny wkład w rozwój badań nad tym zagadnieniem.



PRZYPISY:

1 Ze względu na „swobodny” (nienaukowy) charakter eseju oraz jego niewielką objętość zaprezentowane zostaną przykłady tylko z literatury.

2 Wydmuch zaprezentował swoje stanowisko już w czasach, kiedy istniał termin fantasy.

3 Tu i w dalszej części eseju porzucamy terminologię Cailloisa. Fantastyka będzie więc tutaj używana w rozumieniu Wydmucha, który koncepcję „cudowność = baśń + fantastyka + sci-fi” przedstawił za pomocą bardziej sensownego terminologicznie podziału „fantastyka = baśń/fantasy, + weird fiction + sci-fi. Podziały te są w gruncie rzeczy takie same, jednak terminologia zastosowana przez Wydmucha bardziej odpowiada współczesnym realiom.

BIBLIOGRAFIA:

R. Caillois, Od baśni do science-fiction, [w:] Tegoż, Odpowiedzialność i styl, przeł. Jan Błoński, PIW, Warszawa 1967 r.

M. Wydmuch, Gra ze strachem, Czytelnik, Warszawa 1975 r.

S. Lem, Fantastyka i futurologia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1989.

Jak definiować fantastykę?
Przewiń na górę