Głód

Cthulhu and R'lyeh

– Udało ci się – powiedział Palonquin. Wcale jednak nie wyglądał na zadowolonego. Raczej na zagubionego. – Poskromiłeś Wendigo.

– To nie Wendigo – odparł Salomon.

– Biali nigdy nie rozumieli – pokręcił głową Palonquin. – Dla was Wendigo to potwór, kosmaty olbrzym z pazurami. Wendigo to demon, którym staje się człowiek, gdy spożyje ludzkie mięso. To największa zbrodnia jakiej może się dopuścić Indianin. Nszo-czuna się jej dopuścił.

– Czemu więc to miasteczko cierpi, a nie on? – zapytał Salomon z rosnącą złością.

– On już się nacierpiał – zapewnił starzec. – Jego zbrodnia była dziełem białych i to biali muszą za nią zapłacić. Musieli – poprawił się – Pomóż mi.

Ujął Nszo-czunę pod jedno ramię, Salomon po chwili wahania chwycił za drugie. Posadzili Indianina na miejscu kukły. Dopiero teraz Gunn spojrzał w jego twarz i dostrzegł podobieństwo między Nszo-czuną, a Palonquinem. Daleko idące podobieństwo.

– To ty – wymamrotał. – To ty byłeś tym chłopcem ze snu.

– Tak – przyznał starzec. – Nszo-czuna był moim starszym bratem. Miał dwadzieścia osiem lat, kiedy ci ludzie, Collins i Gickham, porwali go i mnie, żebyśmy wskazali im drogę do złotego strumienia. Mój brat nie zamierzał oddawać im dziedzictwa Indian, więc więzili go i głodzili. Był nieugięty – mężczyzna dumnie zadarł głowę. – W końcu wzięli go na podstęp. Dali mu mięso, którego żaden człowiek z naszego ludu nie przełknąłby będąc przy zdrowych zmysłach. Niestety – starzec pokręcił głową ze smutkiem – Nszo-czuna stał się już więźniem głodu. Spożył ludzkie mięso.

– Twoją rękę – domyślił się Salomon. – Bydlaki dały mu twoją rękę.

– Owszem. Gdy zrozumiał, co zrobił, zgodził się im pomóc w zamian za szybką śmierć. Nie mógł żyć w takiej hańbie – westchnął cicho, po czym kontynuował. – Uczynili, jak prosił. Była zima i nie mogli wykopać grobu, więc złożyli go w jaskini nieopodal przyszłego miasteczka. Gdy znalazłem mojego brata kilkanaście lat później w nienaruszonym stanie, powiedziałem o tym Gickhamowi, a on zdecydował, że na Nszo-czunie można znowu zarobić. Ja nie oponowałem. Wiedziałem już, czemu mój brat nie zgnił, czemu nie znalazły go wilki czy inni padlinożercy. Też chciałem zemsty. Pragnąłem jej za nas obu.

– Czemu więc mi pomogłeś? – zapytał Salomon.

Indianin nie odpowiadał przez jakiś czas. Później zaś rzekł:

– Zemsta się dokonała, ale Wendigo nie odszedł. Mój brat nie odnalazł spokoju. Nszo-czuna po raz kolejny stał się więźniem głodu. Chciał więcej i więcej. Zaczął zabijać niewinnych i zarażać innych swoim głodem. Ja nie mogłem z nim walczyć, ale ty… Wkrótce umrę. Biali dość już zapłacili. Rodzina Collinsa nie żyje. Gickham nie ma potomków. Wystarczy już przelanej krwi.

– Więc chodziło tylko o nich? O rodziny Gickhama i Collinsa? A co z pozostałymi? Czemu inni musieli ginąć i cierpieć?

– Nie musieli – odparł Palonquin. – Sami wybrali dla siebie ten los. Ostrzegłem ich. To ja wymyśliłem nazwę miasteczka.

Wiatr ucichł i Salomon wreszcie przestał czuć w nozdrzach odór krwi napływający znad miasteczka. Widział wiele trupów… zdecydowanie zbyt wiele. Gdy żywi mieszkańcy odzyskają rozsądek, czeka ich bardzo brutalne zderzenie z rzeczywistością. Salomon podejrzewał, że Nszo-czuna jednak osiągnął swój cel. Nie sądził, żeby w przeciągu miesiąca ktokolwiek jeszcze mieszkał w okolicy złotego strumienia Indian.

Pociąg wtoczył się leniwie na peron i Salomon z ulgą wszedł do środka. Jego lewa ręka pulsowała bólem, przy którym trudno było myśleć. Był zmęczony, obolały i ogłupiały od wydarzeń ostatnich dni. Gdy zamykał oczy, wciąż widział biegnącego na czworaka Blake’a lub bezimienną matkę próbującą udusić własne dziecko. Nie był pewien czy będzie mógł spojrzeć Jessice w oczy ani czy zaśnie przy niej, nie budząc się zlany zimnym potem. Ale chciał się przekonać.

Skład ruszył i Gunn ostatni raz spojrzał na tabliczkę z nazwą miasteczka.

Ostrzegłem ich, powiedział stary Indianin. To ja wymyśliłem nazwę miasteczka.

Teraz, widząc te litery, Salomon uśmiechnął się, jakby zakłopotany, że wcześniej tego nie zauważył. New Gido było anagramem słowa Wendigo.

Głód
Przewiń na górę