Upiór południa. Burzowe kocię

Podobnie jak w „Czerni”, w trzeciej odsłonie „Upiora” mamy do czynienia z dwutorową narracją. Tym razem jednak równolegle opowiadane historie znacznie się od siebie różnią. Z jednej strony mamy fantastyczny świat Krainy Opodal, a z drugiej sceny tortur we współczesnym Iraku. Napisane w różnym stylu opowieści przeplatają się i uzupełniają, tworząc dla siebie kontrast – wspomnienia komandosa Troya nie pozwalają czytelnikowi spokojnie przemierzać nowego świata.

Podstawowym problemem serii „Upiór Południa” od samego początku była długość poszczególnych części – drobniutkie mini powieści, których nawet Fabryka Słów nie potrafiła rozdmuchać na więcej niż 250 stron, czytelnik wypijał duszkiem. Mimo to dwa pierwsze tomy oferowały coś, co sprawiało, że książki gościły w pamięci odbiorcy znacznie dłużej, niż można by się spodziewać po takich maleństwach. Niestety w przypadku trzeciej odsłony „Upiora Południa” trudno jest taki element wskazać.

Stylizacja jest po raz kolejny udana – równie sprawnie co Gene Wolfe w swoim „Rycerzu” Kossakowska wprowadza swojego bohatera do zupełnie nieznanego mu świata, jednocześnie kreując go tak, by nie przypominał większości znanych czytelnikom fantasy konwencji, tworząc tak charakterystyczną dla wspomnianej powieści atmosferę niepewności i obcości. Pisarka wykorzystuje do tego starotestamentowy opis rajskiego ogrodu, ale jednocześnie unika jednoznacznych analogii, dzięki czemu opowieść nie jest napuszoną fantasy z pretensjami.

Jednak stylizacja nie wystarcza, by zrekompensować braki fabularne. Najbardziej rozbudowanym wątkiem w opowieści ze świata Burzowego Kocięcia jest boleśnie prosta historyjka, w której Troyowi poznaje i zabiera ze sobą w podróż przez Krainę Opodal niewinną dziewczynkę. Prawda o nowej towarzyszce głównego bohatera jest zbyt oczywista, by mogła zadowolić nawet niewyrobionego czytelnika. „Upiór Południa” jest raczej serią dla koneserów, ludzi oczytanych i sprawnie poruszających się po różnych konwencjach i gatunkach literackich, dlatego trudno zrozumieć czemu autorka zdecydowała się na taki banalny wątek.

Dotychczas ze wszech miar udany eksperyment Kossakowskiej przy trzeciej części zalicza znaczne obniżenie lotów. Tutaj nie mamy już dusznej atmosfery afrykańskiego piekiełka z „Czerni”, brakuje też świetnie skonstruowanej historii i udanego połączenia westernu z horrorem, które składały się na sukces „Pamięci umarłych”. Niestety „Burzowe Kocię” niczym nie zaskakuje i jako samodzielny utwór jest zbyt krótkie i proste – choć dalej sprawnie napisanie, wciąż ukazujące kunszt literacki i bogatą wyobraźnię autorki – fabularnie mocno rozczarowuje. Wpisane w kontekst pozostałych części „Upiora Południa” jest przejawem spadku formy. Miejmy nadzieję, że tylko chwilowego.

Upiór południa. Burzowe kocię

Tytuł: Upiór południa. Burzowe kocię

Autor: Maja Lidia Kossakowska

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: wrzesień 2009

Format: 254 s.

Cena okładkowa: 24,90

Opis z okładki:

Opiekun Ogrodu, by posiąść wiedzę świata wystrugał oczy z pnia uschniętego Drzewa Życia i zastąpił nimi własne. Prawda go oślepiła. Wie wszystko, ale niczego nie pojmuje. Zapomniał, że Przestrzeń ma duszę…
Nie wytrzymasz… Umysł zniewolony kieratem przesłuchań, tortur i obezwładniającej świadomości klęski chce uciec. Umrzesz… Może już umarłeś. A może to tylko majaki dogorywającego komandosa? Odlot po lekach? Gdzie jesteś?
INTUBACJA! ADRENALINA! DEFIBRYLATOR! STRZAŁ! JESZCZE RAZ!! JESZCZE!!! TRACIMY GO!!!!

Przewiń na górę