The Man in the Moss

Phil Rickman, urodzony w 1953r., zaczynał jako dziennikarz (zresztą do dziś nim pozostał – pracuje obecnie w BBC Radio Wales). Jak sam mówi, doświadczenie dziennikarskie przydało mu się w tworzeniu szczegółowych opisów miejsc w swoich powieściach i wiarygodnych postaci. W 1991 roku napisał swój pierwszy horror, „Candlenight”, który ostatecznie wydano w 1993 i który od razu zyskał uznanie czytelników. Wkrótce powstały następne powieści: „Crybbe”, „The Man in the Moss”, „The Chalice” i „December”, za które otrzymał liczne nagrody. W 1999 roku pojawiła się pierwsza książka z cyklu przygód anglikańskiej duchownej (sic!), Merrily Watkins – „The Wine of Angels”. Do dziś wyszło sześć pozycji, które ogólnie określa się terminem „supernatural thriller”. Autor jest ceniony przez czytelników za solidnie napisane powieści osadzone w dobrze udokumentowanych realiach. Rickman jest zwolennikiem zasady, że „powinieneś wiedzieć, o czym piszesz” i przed rozpoczęciem pisania przeprowadza dokładne badania. 

„The Man in the Moss” (1994) to zdecydowanie horror. Oto we wsi Bridelow w północno-zachodniej Anglii, w której dotąd toczyło się spokojne życie, archeolodzy odkrywają w bagnach znakomicie zakonserwowane zwłoki mężczyzny sprzed prawie 2000 lat. Co więcej, okazuje się, że został on złożony w ofierze celtyckim bogom i poddany straszliwemu rytuałowi zwanemu „potrójną śmiercią”. 

Od tego momentu zaczynają się kłopoty – mieszkańcy (pod wodzą tajnego stowarzyszenia kobiet, które pielęgnuje dawne zwyczaje, jeszcze z czasów pogańskich) chcą, by ciało wróciło na miejsce spoczynku – wierzą bowiem, iż chroniło dotąd wioskę przed nieszczęściami. Ciałem interesuje się również grupa satanistów, pragnących wykorzystać je w swojej mrocznej ceremonii, mającej się odbyć 31 października, w święto Samhain. 

Do miasteczka przybywa nowy pastor, który zaczyna fanatyczną walkę z pogańskimi „przesądami” lokalnych mieszkańców. Pojawiają się również postaci Moiry Cairns – szkockiej śpiewaczki folkowej, Mungo Macbetha – amerykańskiego biznesmena, który szuka swoich celtyckich korzeni i Ernie Dawbera – emerytowanego nauczyciela z miejscowej szkoły. Kulminacja wydarzeń następuje w noc Samhain, a ścieżki naszych bohaterów ostatecznie się przecinają. 

Tę sporych rozmiarów powieść czyta się znakomicie, a mocną stroną Rickmana są niewątpliwie znakomicie zarysowane postacie (czujemy do nich autentyczną niechęć lub sympatię) – mają swoje dobre strony, mają też słabości, a do ich indywidualnego rysu możemy dodać nawet styl mówienia czy dialekt. Nigdy przedtem nie spotkałem autora horrorów tak gruntownie znającego historię, folklor, a nawet dialekty obszaru, gdzie rozgrywa się powieść – niewątpliwie przydało się dziennikarskie doświadczenie. 

Cześć osób czytających w tej recenzji o odwołaniach do dawnych mitologii i rytuałów mogłoby mylnie wnioskować, że oto możemy się spodziewać schematu w stylu Mastertona. Nic bardziej mylnego! Owszem, miłośnicy dawnych religii mogą się czuć usatysfakcjonowani bogatym czerpaniem z mitologii i historii Celtów, ale brak tu już z pewnością krwawych jatek i wyuzdanego seksu, jakich nam nie oszczędza wspomniany autor. Całą powieść przenika aura tajemniczości – zawdzięczamy ją głównie sugestywnym opisom przyrody oraz stopniowemu dozowaniu emocji. Precyzyjne opisy budynków i przedmiotów dodają wiele realizmu – czujemy się, jakbyśmy przebywali w małych, często odciętych od świata wioskach północnej Anglii i Szkocji 

Książka naprawdę godna polecenia wszystkim wielbicielom dobrego i inteligentnego horroru. Warto, by w Polsce ktoś pokusił się o wydanie jakiejkolwiek książki Rickmana. Moim zdaniem nie ustępuje Kingowi (powiem więcej, wolę go niż Kinga), a jego powieści mogą być ciekawe również dla osób, które nie czytają horrorów. 

The Man in the Moss

Tytuł: The Man in the Moss

Autor: Phil Rickman

Wydawca: Pan Books

Data wydania: 1994

Format: 596 s.

Przewiń na górę