Szkoła Strachu

Szkoła Strachu jest tak ekskluzywną placówką, że niszczy się wszelką korespondencję na jej temat, a rozmowy prowadzi się w możliwie największym hałasie. O to, by informacje o niej nie trafiły w niepowołane ręce, dba tajemniczy prawnik Leonard Munchauser, a położenie samego budynku szkoły jest trzymane w ścisłej tajemnicy. Tymczasem na wakacyjny kurs trafia do niej czwórka nowych uczniów: nieustannie zamartwiający się o zdrowie rodziny Theo, cierpiąca na klaustrofobię Lulu, nienawidząca wszelkich owadów Madeleine i nieustraszony sportowiec Garrison, który panicznie boi się wody.

Trochę szkoda, że książka o tak obiecującym tytule i zajmująca się tematem strachuz nie ma w sobie zbyt wielu elementów grozy. Powieści Gitty Daneshvari bliżej do komedii absurdu niż powieści z dreszczykiem. Z drugiej strony, autorka popisała się bujną wyobraźnią i zadbała o to, by mali wielbiciele szalonych pomysłów nie nudzili się w trakcie lektury.

A mamy do czynienia z plejadą niezwykłych postaci, w tym nieustannie dbającą o swoją prezencję emerytowaną modelkę panią Wellington, zaprzyjaźnioną ze sprayem na owady, nierozstającą się ze swoją woalką Madeleine czy noszącym na głowie monstrualnych rozmiarów zaczeskę Schmidtym. Zresztą, pomysły prowadzącej Szkołę Strachu nie są ani krztynę mniej ekscentryczne: dzieciom przyjdzie m.in. spróbować potraw o smaku Casu Frazigu, czyli sera z larw.

Poza tym „Szkoła strachu” ma niewątpliwie zalety dydaktyczne, bo mówi nie tylko o walce ze swoimi słabościami, ale także o tym, że prawdziwą sztuką jest zaakceptowanie tego, że nikt nie jest idealny, a to w dobie wykreowanych na nadludzi celebrytów może dzieciom bardzo pomóc. W dodatku morał powieści podany jest w bardzo przyjazny i naturalny sposób, co z pewnością dobrze wpłynie na jego przyswajalność przez najmłodszych.

Bardzo ładne wydanie, zabawne dialogi i niezwykłe przygody młodocianych bohaterów “Szkoły Strachu” sprawiają, że bardzo łatwo jest wyobrazić sobie rodziców czytających książkę swoim pociechom, a krótkie rozdziały dodatkowo usprawniają lekturę. Niestety nieskomplikowana historyjka zainteresuje tylko najmłodszych czytelników, tudzież – ledwie kandydatów na czytelników. Ufam, że książka może stanowić doskonały prezent pod choinkę dla rodziców, którzy chcą zainteresować swoje dzieci literaturą już od najmłodszych lat, ale nie ma sensu ukrywać, że pod względem fabularnym „Szkoła Strachu” może spodobać się tylko bardzo ograniczonej wiekowo grupie czytelników.

Szkoła Strachu

Tytuł: Szkoła Strachu

Autor: Gitty Daneshvari

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 30 czerwca 2010

Format: 328 s.

Cena okładkowa: 34,90

Opis z okładki:

Czy ktoś wie, co to jest arachibutryfobia? To lęk przed masłem orzechowym przyklejającym się do podniebienia. Bohaterowie „Szkoły Strachu” udowadniają, że bać się można się prawie wszystkiego. Ale też, że można z tym walczyć! Madeleine czuje strach przed owadami, przede wszystkim pająkami; Lulu ma klaustrofobię; Garrisona paraliżuje lęk przed dużymi zbiornikami wodnymi; a Theo jak na nastolatka zbyt często myśli o śmierci. Żeby pomóc w przezwyciężeniu tych fobii, rodzice wysyłają ich na wakacje do Szkoły Strachu, prowadzonej przez tajemniczą panią Wellington. Dzieci ogarnia przerażenie na myśl, że w tej dziwnej szkole będą musiały spędzić dwa miesiące – w dodatku jako jedyni jej uczniowie. A wystraszą się jeszcze bardziej, gdy dowiedzą się, co naprawdę je czeka…
„Szkoła Strachu” to książka dla dzieci, które przekonały się, co to strach i lęk, i tych, które nie chcą się już więcej bać.

Przewiń na górę