Pociąg upiorów

Często bywa tak, iż szumne zapowiedzi i głośne porównania do mistrzów gatunku umieszczane na okładkach książek więcej zrobią krzywdy niż dobrego, zarówno czytelnikowi jak i dziełu. Stephen King jest od lat powszechnie stosowanym lepem na klientów. Ile razy jeszcze ten środek zadziała? Horror w Polsce ma się coraz lepiej, doczekaliśmy się zarówno przekładów znakomitych dzieł, a także grona własnych twórców, broniących się bez takich banalnych komparacji. W przypadku Bentleya Little’a rzecz ma się o tyle inaczej, że to sam Stephen King pomagał w wypromowaniu wtedy dopiero debiutującego pisarza. I rzeczywiście, na gruncie literackim mają oni wiele wspólnego. Tyle tylko, że Bentley, stosując ograne już i klasyczne schematy w dużej mierze współtworzone przez Kinga, osiągnął rezultat naprawdę słaby. Sugerując się reklamą wydawcy, po przeczytaniu „Pociągu upiorów” Little’a, mógłbym stwierdzić, iż gatunek, jakim jest horror nie ma dla mnie już nic ciekawego do zaprezentowania, jeśli Little jest jednym z jego największych przedstawicieli.

Chyba każdy z nas chyba lubi czasem wziąć na ząb powieść czy film, będące stricte horrorami bazującymi na starych schematach, kolejną wariację na temat z podobnymi bohaterami i scenografią. „The Burning”, czyli „Spalanie” – w Polsce wydane jako „Pociąg upiorów” – to właśnie coś w ten deseń. Tylko, że tym razem formuła zawiodła.

W dedykacji autor zaznacza, iż syn niegdyś poprosił go o historię z pociągiem widmo oraz dwojgiem samotnych grobów. Gdyby pisząc na tym poprzestał, być może osiągnął by znośny rezultat. Ale Little dorzucił do kompletu masakrę chińskich emigrantów, pracujących przy budowie amerykańskiej kolei; dalej za ciosem: azjatyckie duchy, wstające z grobów trupy, agenta specjalnego, dziwną formę klątwy, wyglądającą jak czarna pleśń i zmieniającą ludzi w szalonych rasistów, motyw zemsty po latach, wielkiego ducha ameryki (coś na wzór Manitou komputera z debiutu Mastertona); tajemniczych i mistycznych Indian oraz historię kilku osób, które nie mają ze sobą właściwie nic wspólnego, żyją w różnych miejscach USA i tylko niezależnie od siebie zbliżają się do tajemnicy. I to wszystko w dwustu siedemdziesięciu stronach!

Trudno się więc dziwić, że powieść – mimo przyzwoitego pisarskiego warsztatu – czyta się fatalnie. Autor próbował zbudować wiarygodne, bliskie czytelnikowi sylwetki bohaterów, ale rozpędził pisarską lokomotywę na tyle, że plany pozostały gdzieś daleko w tyle.

Możemy więc poznać chłopca z rozbitej rodziny, który mało mówi, jest samotnikiem i rozmawia z duchami; jego matkę, kobietę po przejściach, próbującą odnaleźć się w życiu; młodą studentkę, której pobożność pisarz mocno zaznacza, po to, by po kilkunastu stronach wpuścić ją do łóżka jakiegoś tymczasowego chłopaka. Mamy młodego obywatela o azjatyckich korzeniach, który pchany irracjonalnym pragnieniem wyrusza w Wielką Wyprawę po USA. Na koniec chyba jedyna oryginalna postać: strażnik leśny, mający – za każdym razem, gdy go spotykamy – erekcję powodowaną przez senną fantazję z udziałem dwóch duchów Azjatek, a który na co dzień wobec kobiet jest zupełnie obojętny.

Akcja w powieści jest wartka, dzieje się całkiem sporo, ale wynika z tego naprawdę niewiele. Nie sądzę, by cokolwiek tutaj mogło przestraszyć, czy chociaż zaniepokoić. Ani ograne motywy, ani pewna dawka suspensu i przemocy nie pomogły wytworzyć mrocznej atmosfery. Historie gnają przed siebie, jak lokomotywy w finale – rozpędzone, niewyraźne, nierzeczywiste i właściwie nie wiadomo: po co?

Jedyne, co może zainteresować, to wątek trudnej sytuacji imigrantów – głównie azjatyckich – w XVIII wieku. Autor stara się ukazać ciemną stronę tamtych czasów, a także jej konsekwencje i dziedzictwo, ale niestety – powieści to nie ratuje.

Gdyby z historii wybrać kilka smaczniejszych fragmentów i uczynić z nich opowiadania, wyszłyby przyzwoicie. Jako jedna całość nie broni się to zupełnie. Jak na razie jest to mój jedyny kontakt z twórczością Little’a i trudno mi wyciągać z tej lektury istotne wnioski o całej jego twórczości. „Pociąg upiorów” jednak przeczytałem i zdecydowanie tę wątpliwą przyjemność odradzam. Owszem, jest tam kilka przyzwoitych momentów, ale to za mało. Całe szczęście, już sam Amber wydał w ostatnich latach sporo utworów, wśród których na pewno znajdują się rzeczy od tutaj opisywanej lepsze.

Pociąg upiorów

Tytuł: Pociąg upiorów

Autor: Bentley Little

Wydawca: Amber

Data wydania: 20 sierpnia 2009

Format: 272 s.

Cena okładkowa: 29,80 zł

Opis z okładki:

Z cmentarzy powstają martwi, by szukać zemsty…
Młoda dziewczyna rozpoczyna studia, ale nie dostaje miejsca w akademiku. Strażnik w parku narodowym mieszka w samotnej chacie, wokół której rozciąga się pustynia usiana dziwnymi ruinami. Rozwiedziona kobieta zamierza rozpocząć nowe życie. Ale jej synka prześladują niedobre przeczucia. Młody mężczyzna wyrusza w podróż przez kraj. Po drodze zatrzymuje się w pewnym motelu…
Losy czworga obcych ludzi połączy upiorny pociąg jadący poza szlakami kolejowymi. Mknie przez Amerykę, wioząc zrodzone w trzewiach historii zło, którego nie da się powstrzymać…

Przewiń na górę