Pierwszy śnieg

Głównym ośrodkiem skandynawskiej literatury popularnej bez wątpienia jest Szwecja. Mankell, Larrson i Lapidus to tylko niektóre nazwiska działające jak magnes na czytelników w całej Europie, a może i na świecie. Blask tych sław jest oślepiający, jednak nie na tyle, by nie dostrzec i nie docenić innego reprezentanta z Północy – norweskiego pisarza Jo NesbØ. Utorował on sobie drogę do niemałej popularności, a „Pierwszy śnieg”, siódma z kolei powieść o komisarzu Harrym Hole, jest dowodem na to, że w żadnym wypadku nie jest to przypadkowy sukces.

W Oslo ma miejsce seria morderstw dokonywanych na zamężnych kobietach. Elementem łączącym elementy wszystkich zbrodni jest fakt, że przed każdym zabójstwem w pobliżu miejsca zamieszkania przyszłych ofiar pojawia się bałwan. Tuż przed pierwszym morderstwem komisarz Harry Hole dostaje tajemniczy list, w którym autor pyta: „Kto ulepił bałwana? Kto lepi bałwany?”. Hole, próbując wyjaśnić zagadkę, dostrzega, że morderca działał już wcześniej i pierwszy raz dał znać o sobie dwanaście lat temu. Rozpoczyna się poszukiwanie sprawcy, a coraz więcej wskazuje na to, że tajemniczy morderca prowadzi z komisarzem osobistą grę.

Pierwsze, co rzuca się w oczy w kryminale NesbØ, to nieliniowa fabuła. Norweski autor prowadzi z czytelnikiem inteligentną grę, w czasie której rozgałęzia i przeplata wątki, podsuwa coraz to nowe tropy, a nawet sposobem narracji próbuje wskazać, na kim powinno się skupić swoją uwagę. Wszystko to jednak jest jednym wielkim blefem, mającym na celu takie zakręcenie czytelnikiem, by ten po zapoznaniu się z ostatnią kartą powieści zrozumiał, że cały czas dawał się wodzić za nos. Że tak naprawdę NesbØ nowymi informacjami nie rzucał innego światła na sprawę, a tylko jeszcze bardziej ją zaciemniał, dzięki czemu do rozwiązania intrygi dochodzi się niejako po omacku.

„Po omacku” jest sformułowaniem odnoszącym się nie tylko do gąszczu faktów, przez które trzeba się przebić, ale też do mroku, który wprost wycieka z przewracanych stron. Oslo początkiem listopada to idealne miejsce na poprowadzenie akcji tego typu literatury: ponura, pochmurna aura, przeszywający do szpiku kości mróz oraz ciemność związana nie tylko z porą roku, ale też z głównym bohaterem, epatującym wręcz posępnością. Jego alienujący się od innych sposób bycia, głęboko skrywana tęsknota za byłą żoną oraz nieustanna walka z nałogiem alkoholowym połączona z delikatnie, ale wyraźnie zarysowanym pędem do autodestrukcji tworzą klimat, który wręcz przytłacza swoim ciężarem. Jeżeli miałbym powiedzieć, z jakim kolorem kojarzy mi się ta powieść, to wbrew tytułowi nie byłaby to biel, ale głęboka, nieprzebrana czerń.

Każdego roku, kiedy w Polsce spada pierwszy śnieg, z komunikatów radiowych i telewizyjnych wychwycić możemy już chyba nieśmiertelne sformułowanie: „zima zaskoczyła kierowców”. Również norweski „Pierwszy śnieg” zaskoczy – dzięki zapętlonej intrydze, wielowątkowej fabule i nietuzinkowym zwrotom akcji – rzesze czytelników. Różnicą będzie to, że wzbudzi on wyłącznie pozytywne emocje, kiedy rozwiązana zostanie zagadka Bałwana, jak media ochrzciły powieściowego psychopatę.

Pierwszy śnieg

Tytuł: Pierwszy śnieg

Autor: Jo Nesbo

Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie

Data wydania: 2010-04-07

Cena okładkowa: 34,90

Opis z okładki:

Jest listopad, w Oslo właśnie spadł pierwszy śnieg. Birte Becker po powrocie z pracy do domu chwali syna i męża za ulepienie bałwana w ogrodzie. Nie jest on jednak ich dziełem. Stają przy oknie – i widzą, że bałwan jest skierowany twarzą w stronę domu. Patrzy wprost na nich.
W tym samym czasie komisarz Harry Hole otrzymuje anonimowy list podpisany „Bałwan”. Zaczyna dostrzegać wspólne cechy dawnych, niewyjaśnionych spraw. Okazuje się, że wraz z pierwszymi oznakami zimy do gazet trafia informacja o nowym morderstwie. Ofiara jest zawsze zamężną kobietą, a jednocześnie w pobliżu miejsca zbrodni pojawia się bałwan. Wszystko wskazuje na to, że po Oslo i okolicach znów krąży seryjny zabójca.

Przewiń na górę