Okręt Widmo

Opowieści o słynnym Latającym Holendrze, czyli Okręcie Widmo, fascynowały mnie i przerażały od wczesnego dzieciństwa. Było coś magicznego w historii o upiornej załodze, wymykającego się prawom fizyki złowrogiego statku, którego ukazanie się zawsze wróżyło coś niedobrego. Skoro już samo morze wydaje się groźne i mistyczne, wzbudzając pewien rodzaj lęku, to co dopiero mówić o niezwykłym okręcie, któremu wszelkie rozległe wody są uległe?

Dlatego też z radością zabrałem się za XIX-wieczną powieść „Okręt Widmo” Fredericka Marryata. Choć spodziewałem się, że fabuła może być naszpikowana archaicznymi zabiegami, typowymi dla wczesnej literatury grozy, to okazało się, że nie jest tak źle.

Marryat był oficerem brytyjskiej marynarki wojennej, możemy zatem być pewni, że nie będziemy zawiedzeni czy zniesmaczeni brakiem profesjonalnego wejrzenia w sprawy żeglowania. Jest wręcz przeciwnie: czasem autor zagłębia się w takie detale budowy statku, że chciałoby się mieć na podorędziu słowniczek terminów marynistycznych (obecny chociażby w innej morskiej powieści grozy, „Widmowych piratach” Hodgsona). „The Phantom Ship” to nie jedyne dzieło Anglika — napisał on ponad trzydzieści książek, a większość z nich rozgrywa się w morskiej scenerii. Nie dziwne zatem, że Marryat wywarł wielki wpływ na twórczość innego pisarza-żeglarza, Josepha Conrada. Tak czy inaczej, najbardziej znanym dziełem Marryata, obok książki pt. „Peter Simple”, jest właśnie powieść „Okręt Widmo”.

Oś fabularną tej ostatniej tworzy oczywiście motyw Latającego Holendra, czyli okrętu przeklętego przez Boga w wyniku zuchwałości kapitana, skazanego na wieczną tułaczkę wokół Przylądka Dobrej Nadziei i zapowiadającego zgubę statkom, którym się ukaże. Główny bohater książki, Filip Vanderdecken, jest postacią typową dla powieści romantycznej: związany przed Bogiem przysięgą, że uratuje swego ojca, zuchwałego kapitana tytułowego okrętu, jest zmuszony tułać się po morzach całego świata i narażać na rozmaite niebezpieczeństwa. „Okręt Widmo” w kontekście tytułowego motywu stanowi dobre podsumowanie i syntezę różnych wersji legendy, jaka krążyła wśród marynarzy i w literaturze pierwszej połowy XIX w.

Mimo że dzieło podejmuje się opracowania ciekawego z punktu widzenia kultury i literatury grozy podania, trzeba to dobitnie powiedzieć: jest to pełna akcji i elementów typowych dla XIX-wiecznych „bestsellerów” powieść awanturniczo-przygodowa, zaledwie z domieszką horroru. To jednak tylko odrobinę umniejsza jej atrakcyjność, bo i współczesnego czytelnika potrafi wciągnąć. Mamy zatem walki na morzu, skarby, niezwykłą miłość, intrygi oraz — oczywiście — widma i zjawy. Odbiorca oczekujący grozy będzie się cieszył co najwyżej paroma momentami, rzecz jasna z tytułowym bohaterem w roli głównej.

Książka jest wszechstronna, więc ciężko ją zaklasyfikować tylko i wyłącznie w ramach romantycznej powieści awanturniczo-marynistycznej. Jest w niej również bardzo interesujący motyw z czarami i wzywaniem pomocy zmarłych, który dla autora stanowi okazję do typowo racjonalistycznej krytyki Kościoła Katolickiego, a w szczególności Świętej Inkwizycji. Marryat daje również się poznać jako zajmujący kronikarz, który w dwóch rozdziałach zdaje relację z sytuacji społeczno-politycznej na świecie, uzupełniając akcję o szczegóły niezbędne do zrozumienia kontekstu.

Oczywiście należy zdawać sobie sprawę z tego, że od napisania książki minęło ponad 170 lat i niektóre scenki obyczajowe czy miłosne być może wydadzą się drętwe, a już na pewno pozwolą poczuć powiew archaiczności. Niemniej elementy akcji i grozy przypadną do gustu nawet współczesnemu czytelnikowi.

Okręt Widmo

Tytuł: Okręt Widmo

Autor: Frederick Marryat

Wydawca: Wydawnictwo Morskie

Data wydania: 1987

Format: 336 s.

Opis z okładki:

"Okręt Widmo" to powieść awanturnicza, zawierająca elementy fantastyki i grozy, z gatunku literatury marynistycznej.  Napisana została w 1839 roku. Jej akcja oparta jest na literackim rozwinięc legendy o Latającym Holendrze. 

 

Przewiń na górę