Mroczny zbawiciel, t.1

 Miroslav Zamboch, czeski autor powieści fantasy, na dobre zagościł na naszym rynku. Dzięki czterem tomom poświęconym Koniaszowi, jego najbardziej znanemu bohaterowi, zyskał sobie uznanie rzeszy polskich czytelników. Jego kolejne książki – „Bez Litości” oraz „Sierżant” potwierdziły jego status jako jednej z najbardziej interesujących i nietuzinkowych postaci na scenie fantastyki. W swojej najnowszej książce autor poszerza koncepcję klasycznego fantasy serwując nam niezwykle oryginalny i intrygujący z jakimi zetknąłem się w ciągu ostatnich, szczęśliwych przecież dla fantastyki lat.

W „Mrocznym Zbawicielu” autor przedstawia nam świat, który można scharakteryzować jako mieszankę gatunków: science-fiction, jego mroczniejszej odmiany cyberpunka i fantasy z lekką domieszką horroru. Wizja Zambocha wygląda następująco – po tragicznym wydarzeniu, które ludzie nazywają Krachem nasza planeta zostaje nawiedzona przez istoty z innych sfer. Obok takich stworzeń jak wampiry, upiory czy strzygi pojawiają się również bogowie doskonale znani z mitologii, Biblii i różnych podań ludowych. I, jak to zwykle bywa, dochodzi do konfliktu, który sprawia, że Ziemia pogrąża się w chaosie i destrukcji. Korzystając z resztek dawnych osiągnięć, ludzie w mniejszych lub większych skupiskach starają się stworzyć nowy ład na gruzach dawnej cywilizacji. W tym napiętnowanym przemocą i brutalnością świecie, gdzie magia przeplata się z nowoczesną technologią, pojawia się R.C., główny bohater „Mrocznego Zbawiciela”. Jest to twardziel idealnie pasujący do świata, w którym panuje przemoc i nieufność. Nie pamięta kim jest, skąd pochodzi, ani dokąd zmierza. Wyposażony w protezę ręki i implant oka nieznanego pochodzenia, przemierza pustkowia handlując i okazjonalnie dając się wynająć do różnego rodzaju zadań, które z reguły wymagają szybkiej ręki i pewności siebie. W trakcie wykonywania jednego z nich R.C. nieomal traci życie. Gdy próbuje wyrównać rachunki, dochodzi do pewnego zdarzenia, które sprawia że nasz bohater postanawia zbadać swoją przeszłość. Zaowocuje to masą kłopotów i postawi jeszcze więcej znaków zapytania przed R.C.

Muszę wyznać, że „Mroczny Zbawiciel” wywarł na mnie spore wrażenie. Już od dawna nie spotkałem się z tak sugestywnym i plastycznym przedstawieniem świata. Brud, wszechogarniająca pustka i fatalistyczne poczucie beznadziejności są tu nieomal namacalne. Zamboch perfekcyjnie ilustruje ludzki upadek oraz degenerację, która stała się jego udziałem, a której nie są w stanie utrzymać w ryzach żadne prawa i nakazy moralne. Jednak najmocniejszym punktem książki jest jej główny bohater. R.C. to prawdziwy wojownik ze strzelbą w jednej ręce i granatnikiem w drugiej. W płaszczu i kapturze lustrujący wszystko swoim sztucznym okiem jawi się jako bóg zniszczenia gotowy zmieść wszystko co stanie na jego drodze.

„Mroczny Zbawiciel” to świetna lektura, która powinna usatysfakcjonować każdego (o skonkretyzowanych oczekiwaniach oczywiście), kto po nią sięgnie. Wydaje się, że poprzez tę książkę Mirosław Zamboch wspiął się na wyżyny swojego artyzmu. Niezależnie od tego czy czujecie sympatię do autora, lektura „Mrocznego Zbawiciela” to obowiązek każdego obserwatora gatunku.

Mroczny zbawiciel, t.1

Tytuł: Mroczny zbawiciel, t.1

Autor: Miroslav Zamboch

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: 3 października 2008

Format: 312 s.

Cena okładkowa: 29,99

Opis z okładki:

Przykazanie pierwsze i jedyne – zabij każdego, kto chce zabić ciebie.
 
Świat po Krachu gorszym od ognia piekielnego. Posągi bożków i ołtarze zwycięzców legły w gruzach. Oprócz naszego świata istnieje drugi. Do ludzi zaczyna docierać, że ten drugi jest gdzieś pod spodem.
 
Dla niego nie ma świętości. Nie ma wroga któremu nie można stawić czoła.
To R.C. – egzemplarz wyjątkowo mroczny. Deus ex machina. Potomek sztucznej inteligencji. Pozszywaniec z mechanicznym okiem. Ostatni sprawiedliwy.
Bezwzględny likwidator upiorów i demoniej hołoty.
Zawsze w towarzystwie miotacza granatów, półautomatycznej ex-śrutówki, gadającej kobyły i innych morderczych zabawek.
Podrzyna gardła, rąbie głowy, gruchocze kręgosłupy. Z nonszalancją włożyłby spluwę w usta samego boga – gdyby tylko sowicie mu zapłacono.
O tym, że w jego głowie siedzi monstrum wie tylko on. O tym, kim jest naprawdę, wiedzą nieliczni.
 
Dla fanów Fallouta i Neuroshimy lektura absolutnie obowiązkowa!

Przewiń na górę