Księga wampirów

Księga wampirów okazała się niemal dokładnie taka, jak się spodziewałam. Nauczyłam się już polegać nieco na opinii kolegów z redakcji i wiem, kiedy zachwyty Matei to syndrom wielbiciela klasyki grozy (czyli dla mnie ostrzeżenie „uciekać”), a kiedy znak, że w polskiej grozie dzieje się coś dobrego. Dlatego nie zdziwił mnie dobry tekst Gajka i Podlewskiego. Sama też siedzę w temacie wystarczająco długo, by poziom pozostałych opowiadań z antologii mnie nie zaskoczył. Księga wampirów moim skromnym zdaniem świetnie odzwierciedla stan polskiej grozy z tej średniej półki, czyli bez najgłośniejszych nazwisk w postaci Orbitowskiego czy nieco zapomnianego już Palińskiego. Ale do rzeczy.

Jeśli już mam wskazać tekst, który mnie w jakimś stopniu zaskoczył to padłoby na wstęp autorstwa Sylwii Błach. Naprawdę miałam nadzieję na coś lepszego niż ograne już utyskiwanie pt. „O Jezu, bo ten »Zmierzch«!”, a poza tym nijak mają się te buńczuczne hasła o powrocie wampira do horroru do zawartości antologii, co świetnie pokazuje opowiadanie samej Błach. Nów mógłby równie dobrze opowiadać o mrocznych elfach, a cały tekst doskonale wpisuje się w trend, przeciwko któremu buntuje się Sylwia we wstępie. Drodzy autorzy, umiejscowienie wampira w roli głównego bohatera już niebezpiecznie oddala Was od prawdziwego horroru, a wymyślanie świata, w którym wampiry przejęły władzę nad ludźmi i bawią się w politykę, jest zaledwie o krok od podarowania mu czarodziejskiej różdżki. Nie zrozumcie mnie źle, dobrze znam ten cały trend i już dawno pogodziłam się z tym, że wampir i wilkołak stali się bohaterami opowieści w konwencji fantasy zamiast typowego horroru. Uważam tylko, że nie powinno się głosić potępienia „kradzieży” wampira przez inne gatunki i potem tworzyć opowiadanie będące wyraźnym przykładem tego procederu. A niestety rzadko który tekst w antologii naprawdę powraca do tej prawdziwie strasznej postaci wampira. Mimo to starałam się nie traktować tego jako głównego czynnika przesądzającego o wartości tekstu. Moim zdaniem raczej należałoby zmienić wstęp niż zawartość antologii (z drobnymi wyjątkami, oczywiście).

Jeśli już mowa o wstępie, to porozmawiajmy od razu o posłowiu. Pągowski ładnie wybrnął z niewdzięcznego zadania polegającego na napisaniu setnego tekstu o korzeniach wiary w wampiryzm i stworzył tekst nieco ciężkawy przez obszerne cytaty, ale za to sprawiający wrażenie solidnie opracowanego i wprowadzającego coś nowego do zajechanego w ostatnich latach tematu. Nie zdziwiłabym się, gdyby posłowie miało być wstępem, ale wydawca przestraszył się zbyt naukową formą.

Jeśli komuś nie przypadł do gustu Nów Sylwii Błach, szybko może przeskoczyć w zupełnie inny klimat i wraz z Gniewem Wawalonu Kamila Czepiela powrócić do bardziej klasycznych opowieści o wampirach, które spodobałyby się fanom pierwotnych wierzeń na ich temat. Atmosfera ta nie zostaje utrzymana zbyt długo, bo następny w kolejce jest absurdalny tekst Krzysztofa T. Dąbrowskiego. Dragula w zasadzie opiera się na dwóch słabych dowcipach i szkoda w ogóle go omawiać. Całe szczęście zaraz potem przychodzi czas na Wampira Grzegorza Gajka, czyli jedno z lepszych opowiadań w zbiorze. Pierwszy raz miałam okazję przeczytać coś Gajka i jestem zadowolona. Nawet jeśli fabularnie nie do końca spełniał on moje oczekiwania, sposób opowiedzenia tej historii pokazuje, że mamy do czynienia z talentem literackim. To już nie jest tylko klepanie w miarę poprawnych gramatycznie zdań, ani też nie silenie się na poetyckość. Porządne rzemiosło, które daje nadzieję na naprawdę dobre teksty w przyszłości. Gajek pod względem warsztatu nie odstaje od sąsiadującego z nim Dawida Kaina, a to już sukces. Sam Kain postawił na historię nieco prostszą niż zazwyczaj, ale bardzo obrazową i świetnie wpisującą wampiryzm w bolączki współczesności. Gdyby przedstawić pomysł w kilku zdaniach wydałby się banalny, ale talent pisarski Dawida pozwolił mu stworzyć na kanwie jednowymiarowego pomysłu ciekawą i przejmującą opowieść. Tej zdolności nie posiada wielu polskich pisarzy grozy, którzy najlepszy koncept potrafią czasem przekuć w zupełnie płaski tekst.

W antologii znalazło się też kilka opowiadań, o których trudno napisać coś więcej jak to, że wydają się w miarę poprawne, a ich fabuła w trakcie lektury wydaje się zajmująca, ale szybko wyparowuje z pamięci. Do tej grupy „średniaków” z pewnością zaliczyłabym tekst Macieja Kaźmierczaka (choć tutaj plus za wykorzystanie bardzo nowoczesnego motywu), Artura Kuchty (zabrakło mocnego finału), Roberta Rusika (Mateusz Grave? Poważnie?) oraz Michała Stonawskiego (byłoby gorzej, ale finał ratuje tekst). Paulina Kuchta i Kazimierz Kyrcz Jr. napisali dwa opowiadania, które nie łapią się nawet na średniaki, zaś Artur Olchowy wywołał we mnie mieszane uczucia – sięgnął chybanieco” wyższej półki absurdu niż większość bizarro, ale to nadal nie jest coś, co chciałabym czytać. Po Pawle Matei spodziewałam się czegoś więcej. Zaostrzył mój apetyt poprzednimi tekstami i lovecraftowską atmosferą, ale ostatecznie zabrakło rozwinięcia powieści, które uczyniłoby z Potrójnego morderstwa Rozalii Wajs perełkę enigmatycznej grozy. Chyba wiem, jak miało to opowiadanie działać, ale jednak nie zadziałało.

Za to na pewno zadziałał tekst Marcina Pągowskiego, czyli nieco mroczniejsza wersja Indiany Jonesa z wampirami w roli czarnych charakterów. Bardzo dobra koncepcja i co najmniej satysfakcjonująca realizacja. Podobnie dużo dobrego mogłabym napisać o opowiadaniu Podlewskiego, choć zmiana nastroju jest wyraźna. Marcin powoli zaskarbia sobie moje serce i choć czasami niebezpiecznie kusi go intertekstualizm i postmodernizm, stworzył bardzo ciekawy obraz wampirów, a do tego nie zapomniał o osadzeniu tego w sensownej opowieści.

Po świetnym Podlewskim aż głupio mi się czytało Ćmę Radeckiego i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to wygrzebany z dna szuflady tekst, który Łukasz napisał jeszcze w gimnazjum. Jedno z najgorszych opowiadań w zbiorze, zaraz po Draguli Dąbrowskiego. Niewiele dobrego mogłabym też napisać o Srampirze Marcina Rojka, bo choć koncept wampira o skłonnościach masochistycznych wydaje się nawet ciekawy, autor nie podołał stworzeniu wokół niego choćby średnio lotnej historii, a narracji też miałabym wiele do zarzucenia. Za to bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Marcin Rusnak. Jego Fort na wzgórzu to zdecydowanie jeden z jaśniejszych punktów antologii. Chociaż Marcin zdecydował się na klimat bliższy fantasy, jego historia jest wystarczająco mroczna, by występujący w niej wampiryzm był naprawdę krwisty. Wieńczący antologię Vampire reality budzi we mnie bardzo mieszane uczucia. Zabiło mnie już pierwsze zdanie („Zima naciera niczym anarchista z bombą w ręku, rycząc wściekle i ciężko dysząc.”) i ledwo udało mi się podnieść pod koniec tekstu, by zauważyć zalążek dobrego pomysłu. Niestety chyba autor nie wiedział, jak właściwie ten pomysł przekuć w fabułę. Radziłabym też poduczyć się angielskiego albo konsultować fragmenty w tym języku z kimś bardziej obeznanym. Miało być fajnie, wyszło jak zwykle.

I wreszcie coś dla leniwych, czyli odpowiedź na pytanie, czy właściwie polecam Księgę wampirów czy nie. Moim zdaniem znalazło się w niej wystarczająco dużo dobrych tekstów, by dać tej antologii szansę. Poza tym z pewnością wyłowicie kilka nazwisk, które warto zapamiętać na później.  

Księga wampirów

Tytuł: Księga wampirów

Autor: antologia

Wydawca: Studio Truso

Data wydania: 2014-03-03

Format: s. 424, oprawa miękka

Cena okładkowa: 39,99

Opis z okładki:

Tęsknisz za bezwzględnymi bestiami lub arystokratycznymi, lecz bezlitosnymi krwiopijcami? Pragniesz prawdziwej, gęstej i pachnącej człowiekiem krwi? Masz dość brokatowej popkulturowej papki?

Wampir – to kiedyś brzmiało dumnie. Przywróćmy sens temu słowu i niech na nowo króluje bezpretensjonalna przemoc!

„Księga Wampirów” zabierze Cię na szaloną przejażdżkę przez najciekawsze wampirze historie – retro, high-end, postapo, klasyka czy satyra. Spotkasz tutaj zarówno wampiry uzbrojone w kły i pazury, jak i energetycznych cwaniaków. Wszystkie na równi prawdziwe i niebezpieczne.

Dwudziestu zbuntowanych przeciwko dziwnym trendom autorów postanowiło na nowo zdefiniować obraz wampira. To już nie jest zakochany nastolatek…

Dołącz do szeregu albo chwytaj za krzyż i walcz! To nowa epoka. Krwawa i NASZA.

Przewiń na górę