Kodeks 632

Chociaż już na pierwszych stronach pada trup, to nazywanie „Kodeksu 632” thrillerem, nawet historycznym – cokolwiek by to nie znaczyło – jest błędem. Może na wstępie przydałoby się ustalić czym ta książka jest? Z sensacją nie ma nic wspólnego, powieścią obyczajową na pewno również nie jest. Osobiście odnoszę wrażenie, że to raczej próba ubrania pracy naukowej lub śledztwa historycznego w szaty beletrystyki. Porównanie jej z kontrowersyjnym „Kodem Leonarda da Vinci” Dana Browna jest równie nietrafione, bo te pozycje różni praktycznie wszystko. Jedyne podobieństwo to spiskowa teoria dziejów, jaką obaj autorzy malują w swoich powieściach. Z tym że José Rodrigues dos Santos ma ku niemu solidne podstawy: w „Kodeksie 632” ponadnarodowym i wielowiekowym spiskiem jest zatajanie i przekłamywanie prawdy o tożsamości Krzysztofa Kolumba.  

Głównym bohaterem książki jest profesor Tomas Noronha – historyk, specjalista od antycznych języków i kryptoanalizy. Zostaje wynajęty do rekonstrukcji badań prowadzonych przez innego, nieszczęśliwe zmarłego historyka Martinha Toscano. Olbrzymią nagrodę i zwrot poniesionych kosztów wypłaca American History Foundation, organizacja opiekująca się badaniami nad historią obu amerykańskich kontynentów. I tak Noronha, próbując zrozumieć wskazówki zostawione przez Toscano, rozpoczyna żmudną podróż po bibliotekach całego świata. Chociaż Amerykanie zapłacili Toscano za badania nad odkryciem Brazylii to jednak Portugalczyk trwonił czas i pieniądze na rozpracowanie tożsamości Kolumba. I chociaż Noronha początkowo odwiedza Rio de Janeiro, to później trop kieruje go do: Lizbony, Jerozolimy, Sewilli i Genu.

Praca, jaką wykonuje dla Fundacji, nakłada się na nieszczęśliwe wybory jakich dokonuje w życiu osobistym, przez co cierpi jego rodzina, a razem z nim czytelnik. Autor próbuje rozbudować historię zrzucając na barki Noronhy masę rodzinnych problemów. Oprócz chorej na białaczkę i zespół Downa córeczki, problemów jakie spotykają rodziców takiego dziecka w Portugalii i brakach w domowym budżecie, autor rzuca profesora w romans z seksowną studentką, który kończy się rozpadem jego małżeństwa. I chociaż widać, że dos Santos się stara jak może, te opisy życia rodzinnego i przeżyć Tomasa wypadają niewiarygodnie i są najsłabszym elementem książki. Zamiast swojego rodzaju spoiwem łączącym kolejne służbowe wyjazdy, są niczym innym jak ckliwymi i drażniącymi przerywnikami.

W „Kodeksie 632” brakowało mi przede wszystkim akcji. Książka pozbawiona jest tempa i napięcia, chociaż wydaje się, że autor w prologu takowe zapowiada. Jest to przede wszystkim relacja ze żmudnego, historycznego śledztwa, godzin jakie główny bohater spędził nad kilkusetletnimi dokumentami, szukając wskazówek na temat pochodzenia Krzysztofa Kolumba. I chociaż wypada to ciekawie, to dla mnie jest to jednak za mało. Sama tajemnica nie wzbudziła we mnie emocji, bo i niespecjalnie mnie odkrycia prezentowane przez autora interesują. Pewnym jest, że poruszyła czytelników włoskich, hiszpańskich i portugalskich – bo to oni głównie „walczą” o Kolumba, ale mnie już niekoniecznie. Niemniej jednak trzeba przyznać autorowi umiejętność łączenia suchych faktów i naukowych teorii w zgrabną całość, którą z łatwością przyswoi nawet przypadkowy czytelnik. Jedno jest pewne, to lektura gatunku tych, które w pierwszej kolejności zaspokajają głód wiedzy, a nie potrzebę „przeżycia” emocjonującej przygody.

Jose Rodrigues dos Santos z fotograficzną dokładnością opisuje miasta Europy i Ameryki Południowej i ich architektoniczne zabytki – wyobrażam sobie, że z „Kodeksem 632” można by zwiedzać opisane Rio de Janeiro, a przynajmniej spokojnie odtworzyć wędrówki Noronhy. Pochwalić trzeba sposób, w jaki autor przedstawił historie opisywanych miejsc – obfitują one w dużą ilość ciekawostek i czuć, że włożył sporo pracy, żeby nie brzmiały one jak formułki z folderów reklamowych. Czuć też u niego to południowoeuropejskie uwielbienie do pisania o jedzeniu. Sporo miejsca poświęca na opisanie knajpek, które odwiedza Tomas i potraw, które w nich zamawia.

„Kodeks 632” nie jest powieścią przyjemną w czytaniu i gdy się ją skończy, nie towarzyszy temu uczucie satysfakcji. Jest to powieść całkowicie pozbawiona fajerwerków, ale osobom interesującym się historią wielkich odkryć, a także wyznawcom spiskowej teorii dziejów, powinna przypaść do gustu.

Kodeks 632

Tytuł: Kodeks 632

Autor: Jose Rodrigues dos Santos

Wydawca: Albatros

Data wydania: sierpień 2010

Format: 512

Cena okładkowa: 34

Opis z okładki:

Trzymający w napięciu thriller historyczny, który ujawnia tajemnicę tożsamości jednego z największych odkrywców w dziejach – Krzysztofa Kolumba. Pół miliona dolarów – tyle oferuje tajemnicza American History Foundation z Nowego Jorku za rekonstrukcję badań profesora Martinha Toscano z Uniwersytetu Klasycznego w Lizbonie, który zmarł niespodziewanie w pokoju hotelowym. Dla Tomása Noronhy, portugalskiego historyka i zarazem doświadczonego krypto analityka na życiowym zakręcie, to kwota nie do pogardzenia. Wkrótce po przyjęciu zlecenia ze zdziwieniem odkrywa, że Toscano wcale nie zajmował się badaniami na temat odkrycia Brazylii (jak utrzymuje fundacja), ale próbował poznać prawdziwą tożsamość Krzysztofa Kolumba. Krocząc śladami Toscana – od Lizbony i Nowego Jorku do Rio de Janeiro i Jerozolimy – Tomás rozwiązuje kolejne zagadki oraz odszyfrowuje zakodowane informacje pozostawione przez profesora. Życie osobiste historyka komplikuje się, gdy wikła się w niebezpieczny romans ze zmysłową studentką Leną. Okaże się, że piękna Szwedka nie jest osobą, za którą się podaje…

Przewiń na górę