Kanalia

Kanaliza 

Na początek proponuję nie osądzać książki po okładce, bo choć niekiedy predylekcja taka działa na korzyść czytelnika, to czasami niezła literatura ukryta zostaje za wstrząsająco paskudną oprawą. Pierwsze spojrzenie, którym obdarzyłam Kanalię Pawła Pollaka, wyrażało skrajną pogardę i obrzydzenie. Tak tandetnej i kiczowatej rzeczy nie widziałam od czasu zetknięcia z płodami prezentowanymi na blogu o najgorszych okładkach, a proszę mi wierzyć, jestem dość uodporniona na wszelkiego rodzaju potworki wizualne i wiele potrafię wybaczyć. Tu jednak sromotnie poległam.

Niepiękna edycja kryje wszak interesujące treści, podane w sposób dynamiczny i niepozbawiony uroku. Mamy zatem trzech śledczych i trzy ofiary morderstw, sporą dawkę realizmu spod znaku kryminalistyki oraz procedur policyjnych, trzy różne perspektywy postrzegania, oceniania czy budowania relacji ze światem, a także w miarę znośną zagadkę, która niestety traci na uroku przy bliższym poznaniu motywacji sprawcy. Z początku bowiem wszystko jest nieprzerysowane i nawet kliszowe postaci oraz sytuacje opisane zostają w sposób na tyle sprawny, że nie rażą nazbyt sztucznością lub powtarzalnością. Przykładem może być chociażby jeden z bohaterów, komisarz Markowski – typ postpeerelowskiego gliniarza, który chleje, przeklina, jest brutalny, nie unika konfrontacji, odznacza się wyjątkowym tupetem i równie wybitnym brakiem poczucia obciachu (vide: wyjazd do Berlina i seksualne wyczyny policjanta). Ale jego obecność złagodzona zostaje dość intrygującymi sytuacjami, także dawką humoru. Za drugi przykład posłużyć może młodziutki funkcjonariusz Lepka, z naiwnym, prostolinijnym sposobem postrzegania rzeczywistości. Pomiędzy nimi zaś (wiekowo i niekiedy jako rozjemca) inspektor Senik, również odrobinę stereotypowy, choć i najmniej dopracowany jako postać. W zasadzie głównym moim zarzutem jest niespecjalnie pogłębiona psychologia postaci; może warto było zrezygnować z aż trzech policjantów na rzecz większej dbałości o kwestie motywacji i charakteru protagonistów.

Sama zagadka kryminalna jawi się jako kwestia z początku fascynująca, zbudowana logicznie i w zasadzie nie miałabym powodu narzekać, gdyby nie to, że jako miłośniczka literatury detektywistycznej dość szybko odkryłam schemat, wyłapując momenty, w których popychano czytelnika w stosownym kierunku. Ponadto nie usatysfakcjonowały mnie niewyszukane motywy zbrodni. Tak, wiem, że ostatecznie powody zwykle są właśnie banalne, lecz tu w banał wpisana została rzecz jak z telenoweli i to skutecznie odebrało mi zapał do tej powieści.

Nie twierdzę jednak, że książka napisana jest źle; przeciwnie, uważam, że Pollak poprawnie wywiązał się z twórczego zadania, czyniąc to wszakże bez większego polotu. O ile pod względem językowym (tu zwłaszcza!), w konstrukcji świata, odtworzeniu realiów autor radzi sobie naprawdę dobrze, o tyle jeśli idzie o wiarygodność psychologiczną utwór jest płaski jak płyta chodnikowa. Użyte przeze mnie w tytule recenzji słowo „kanaliza” (inspirowane nazwą fikcyjnego dramatu z jednej z powieści Moniki Szwai) oddaje w pełni moje zdanie na temat nieprzystawalności znakomitego języka dialogów i obrazowania do średniej jakości intrygi oraz niespecjalnie wiarygodnych postaci. Pomysł na powieść jest dobry, możliwe, że przy pogłębionych charakterologicznie protagonistach rzecz byłaby na wysokim poziomie, jednak mam wrażenie, że Pollak po prostu niezbyt wprawnie zrealizował przyzwoity temat, zwyczajnie go marnując. Możliwe, że jestem zbyt wymagająca i żądam cudów, jednak pisarz w mojej ocenie nie wykształcił dostatecznego warsztatu literackiego. Odwrotnie sprawy się mają w zakresie języka, lecz przecież – jak napisano na okładce – jest on tłumaczem, w dodatku szwedzkich kryminałów.

Podoba mi się natomiast podjęta przez autora próba wpisania w powieściową rzeczywistość realiów polskich, a także faktycznie istniejących problemów, o których bardzo niewielu jest w stanie pisać w sposób wystarczająco dobry, żeby czytelnik nie miał wrażenia, że jest agitowany. W wypadku jednego z ważniejszych motywów Kanalii – czyli aspektów związanych z pedofilią – Pollak poradził sobie nadspodziewanie dobrze, pokazując sploty okoliczności i ludzkie wybory w nienachlany, a przede wszystkim nie kaznodziejski sposób. I gdyby nie żenujące zakończenie – byłabym już samym tym faktem na tyle usatysfakcjonowana, że nie ganiłabym tej powieści tak bardzo, jak właśnie to uczyniłam. Mimo wszystko jednak nie uważam czasu poświęconego lekturze Kanalii za stracony i kibicuję twórczemu rozwojowi autora.

Kanalia

Tytuł: Kanalia

Autor: Paweł Pollak

Wydawca: Oficynka

Data wydania: 2013-02-13

Format: s. 400, okładka miękka

Opis z okładki: W rzece zostają znalezione zwłoki pięknej młodej dziewczyny, ginie też pewien narkoman, a jakby tego było mało – w dość makabrycznej scenerii zostaje odkryte ciało kolejnej kobiety. Czy te zbrodnie coś łączy? Inspektor Markowski, komisarz Senik oraz aspirant Lepka rozpoczynają trudne śledztwo. „Kanalia”, mroczny kryminał psychologiczny z wielką miłością w tle, to jednocześnie intrygująca zagadka kryminalna i wnikliwe studium ludzkich emocji i motywów.

Przewiń na górę