Długi weekend

Gdy po udanym debiucie trafia w końcu na księgarskie regały druga powieść danego pisarza, łatwo dać się ponieść oczekiwaniom. Chciałoby się, aby autor nie tylko utrzymał poziom, ale przebił swoje wcześniejsze dokonanie. Żeby zachwycił czytelnika doskonałą zagadką kryminalną, poprawił styl, poprowadził fabułę w sposób nieprzewidywalny i rozwinął swoje postaci. Niestety, Wiktor Hagen temu wyzwaniu nie podołał. Jego „Długi weekend”, kontynuacja skądinąd dobrej „Granatowej krwi”, okazała się sporym rozczarowaniem.

Majowy długi weekend – przedsmak wakacji, czas rodzinnych wyjazdów, ale na pewno nie dla komisarza Nemhausera. Ten, zamiast udać się na zasłużony urlop, musi niestety zostać w Warszawie. Żona leci do Holandii walczyć o pracę, komenda świeci pustkami, jemu przypada weekendowy dyżur i oczywiście, żeby się za bardzo nie nudził, sprawa – morderstwo! Ofiarą jest uwielbiający szum medialny ekolog, który mocno angażował się w działania blokujące budowę jednego z wariantów autostrady. Dowody wskazują na działania prawicowych ekstremistów, ale z każdą godziną śledztwa okazuje się, że zamordowany miał więcej wrogów.

W tym samym czasie o Robercie przypomina sobie dawna koleżanka z czasów studenckich. Dorota prowadzi życie bogatej żony u boku jego dawnego wykładowcy archeologii – Wiktora Getza. Okazuje się, że Nemhauzer jest jej potrzebny, gdyż małżonka ktoś zadręcza anonimami i głuchymi telefonami. Tak się dziwnie składa, że firma Getza odkryła słowiańską osadę, akurat na alternatywnej trasie dla podwarszawskiej autostrady, tej samej, którą w innymi miejscu blokować mają ekolodzy. Nie mija weekend, a na głowę Nemhausera spada kolejne morderstwo, gdyż Getz zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie.

Sprawa jest polityczna, stawką są setki milionów złotych. Pojawiają się naciski, a policja nie do końca ma pomysł jak ugryźć temat. Szukają sprawcy w środowisku akademickim, wśród drobnych oszustów i rodziny ofiar. Hagen mnoży wątki, podsuwa fałszywe tropy i podejrzewam, że nawet wyrobionemu czytelnikowi ciężko będzie zgadnąć, kto zamordował. Jednakże trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nie wszystko wyszło jak należy. Dochodzenie wydaje się być prowadzone chaotycznie i po łebkach, a kolejne przesłuchania i wyszukane powiązania są wprowadzane na siłę – jedynie po to, by spulchnić objętość.

W „Granatowej krwi” podobało mi się przede wszystkim to, z jaką wprawą Hagenowi udało się połączyć wątki kryminalne z tłem obyczajowym. Życie rodzinne, codzienne problemy i przemyślenia głównego bohatera podał lekko, z humorem – były one po prostu świeże. W przypadku „Długiego weekendu” mamy w dużej mierze powtórkę z rozrywki, która na dodatek wypada momentami, przykro przyznać, karykaturalnie. Dobijała powtarzalność scen –czytać raz po raz o bijących się bliźniakach i bezradności ich ojca przyprawiała mnie o ból głowy. Straciły również postaci. Robert powoli ewoluuje z policjanta-intelektualisty w kierunku życiowego pierdoły, który co najwyżej umie postraszyć odznaką. Aż dziw bierze, że osoba, która nie umie znaleźć swoim dzieciom czystych ubrań, potrafi odkryć tożsamość mordercy. Rozwinięciu uległy natomiast dwie rzeczy: opisy tras przejazdów przez stolicę, choć podejrzewam, że spodoba się to tylko warszawiakom oraz kuchenne wyczyny Nemhausera – te napisał z taką wprawą, że ślinka cieknie. Jeszcze jedna rzecz udała się Hagenowi bardzo dobrze – przedstawienie relacji damsko-męskich i wynikające z nich problemy. Jednak z racji, że główny bohater jest przez większość historii rozdzielony z żoną, jest ich niestety mniej, niż powinno.

„Długi weekend” nie jest książką złą, ale z bez dwóch zdań jest słabsza od części pierwszej. Niemniej jednak warto dać Hagenowi szansę. Łączy on sprawny warsztat z ciekawymi pomysłami na nieszablonowe prowadzenie fabuły. Poza tym pisze na tematy aktualne, co mu się chwali. Potraktujcie więc „Długi weekend” jako potknięcie i tak jak ja, czekajcie na kolejną powieść.

             

Długi weekend

Tytuł: Długi weekend

Autor: Wiktor Hagen

Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 15 czerwca 2011

Format: twarda oprawa, 460 s.

Cena okładkowa: 49,90

Opis z okładki:

Kilka dni w opustoszałym mieście, czyli drugi tom kryminalnego cyklu z sympatycznym komisarzem Nemhauserem!
Warszawa, wiosna, w życiu komisarza mogą nastąpić zmiany… Kiedy znany ekolog ginie w wypadku, nie cnie wskazuje na morderstwo. Cała Polska przygotowuje się do długiego weekendu, wszyscy żyją zbliżającym się wyjazdem. Ale nie komisarz Nemhauser, który tym razem nigdzie się nie wybiera. Musi bowiem zostać z dziećmi, a jego żona Paula wyjeżdża do Amsterdamu, by wziąć tam udział w szkoleniach, przejść testy i stoczyć ostateczną bitwę o atrakcyjną posadę.
Nudę zbliżającego się weekendu w opustoszałym mieście przerywają kolejne wydarzenia. Do restauracji, w której gotuje Nemhauser, ma zawitać incognito znany krytyk kulinarny – jego opinia to być albo nie być każdej knajpy – a w podwarszawskim lesie zostaje znalezione ciało profesora uniwersytetu. Czy to zdarzenie wiąże się ze śmiercią ekologa? I czy sprawy te mają coś wspólnego z budową autostrady, która zbliża się do Warszawy?
Komisarz Nemhauser będzie szukał odpowiedzi w czasie długiego weekendu, usiłując pogodzić to z opieka nad dziećmi i gotowaniem w restauracji.

Przewiń na górę