Czarownik Iwanow

Kogoś takiego jak Jakub Wędrowycz się nie zapomina. Inna sprawa, że nie jest to ktoś, kto dałby o sobie zapomnieć. Odkąd pojawił się wraz ze swymi kronikami, a zaraz później przypuścił atak na wszelkie możliwe czasopisma i periodyki fantastyczne, oczywistym było, że wkrótce nawet otwarcie lodówki może grozić ujrzeniem zapitej facjaty wystającej z esesmańskiej kurtki… Oczywistym było, że Andrzej Pilipiuk nie zamierza zasypywać gruszek w popiele, a kontynuacja była tylko kwestią czasu, jej imię zaś to „Czarownik Iwanow”. Najdziwniejsze w tym wszystkim jednak to, że jest to kontynuacja naprawdę udana, która zresztą okazuje się w większości mini powieścią.

Otwierające zbiór opowiadanie „Hiena” to klasyczna opowieść o Jakubie, który poluje na grasujące nocą wampiry. W tym celu włamuje się na cmentarz, by tam dokonywać ostatecznych pożegnań. Spotyka się to oczywiście z niezrozumieniem milicji, która zaczyna ścigać hienę cmentarną. Opowiadanie zdawać by się mogło banalne, niemniej już sam język skutecznie ożywia akcję, warto wspomnieć, że pod koniec Pilipiuk serwuje kilka zwrotów i sprawia, że tego opowiadania długo się nie zapomni.

Po tak udanym otwarciu następuje opus magnum zbioru, czyli właśnie mini powieść „Czarnoksiężnik Iwanow”. Do Wojsławic zjeżdżają się przypadkowi goście. Studentka Monika przybywa do Wędrowycza by przy jego pomocy napisać pracę magisterską o gusłach i zabobonach. Pojawia się również wysłany przez Watykan egzorcysta, który ma zmierzyć się na tych terenach z odradzającą się inkarnacją potężnego, pogańskiego czarownika Iwanowa, który chce przywrócić zapomniany kult Niedźwiedzia, a przy okazji wytępić okoliczną ludność i wprowadzić nieco zła na świat. Oczywiście, najbardziej niezadowolony z całej sytuacji jest Wędrowycz, który już i tak ma problemy z milicją, wilkołakiem i niedoborem alkoholu. Ale wraz z pomocą odwiecznego przyjaciela Semena Korczaszko i kilku nowych sprzymierzeńców przystępuje do jednej z największych w swej historii walk.

Następujące potem opowiadania „Bestia”; „Mięch” i „Kocioł” odbiegają znacznie od klimatu poprzedników. W humoreskach tych Jakub niczym Rambo z samogonem w jednej a granatem w drugiej rozprawia się najpierw ze wściekłym krokodylem zbiegłym z Zoo, potem baaardzo wyjątkową metodą poluje na gołębie, by wreszcie prześledzić jego wędrówkę przez piekło i dowiedzieć się czemu nigdy tam nie trafi. Ot, znów nieco groteskowy klimat samych swoich, czyli Jakub jakiego wszyscy znają i lubią.

A ja zdecydowanie jestem bardziej przychylny Jakubowi z pierwszego opowiadania i minipowieści. Tu egzorcysta amator nie dość, że nie jest tak bezczelnie nieomylny, to okazuje się być o wiele ciekawiej skonstruowaną postacią niż to się początkowo zdawało. A przy tym w ogóle nie zanika humor postaci, czy też scen, stają się one jednak bardziej wysublimowane, podane w sposób mniej łopatologiczny. Szczególnie dobrze wypada to w scenach ze studentką Moniką, gdzie możemy obserwować, jak Jakub stopniowo przełamuje się ku dziewczynie, coraz poważniej traktuje jej zainteresowanie magią i dawnymi wierzeniami, coraz chętniej udziela jej rad i wskazówek, a przy okazji otwiera się sam, prezentując historie ze swego życia, opowiadając o zbrodniach wojennych z talentem typowym dla przepitego starca. Do tego dochodzi czarownik Iwanow, który nie jest jednym z wielu przeciwników Wędrowycza, ale wymaga rzeczywiście poświęcenia mu uwagi, a przede wszystkim wysilenia intelektu w ostatecznym starciu. Wreszcie ostateczny argument: tu już nie trzeba szukać grozy ani horroru. Pilipiuk po raz kolejny udowadnia (po historiach w zbiorach opowiadań), że naprawdę doskonale czuje się w tym gatunku i bardzo dobrze radzi sobie zarówno z jego pastiszem jak i typową interpretacją. Wielka szkoda, że Wędrowycz jednak stał się kabareciarzem, a nie prawdziwym egzorcystą… Pozostaje liczyć, że autor zdecyduje się kiedyś na klasyczną opowieść grozy. Będzie to niewątpliwie powieść udana. A wszystkich pozostałych zachęcam do przeczytania „Czarnoksiężnika Iwanowa”. Szczególnie, jeśli miałby to być jedyny tom Wędrowycza jaki chcielibyście poznać.

Czarownik Iwanow

Tytuł: Czarownik Iwanow

Autor: Andrzej Pilipiuk

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: grudzień 2007

Format: 272 s.

Cena okładkowa: 25,00

Opis z okładki:

Jakub Wędrowycz jest jedną z najlepiej wykrojonych postaci polskiej fantasy. Opowiadania o wiejskim egzorcyście łączą wisielczy humor z nader precyzyjną obserwacją obyczajową. Ta ostatnia sprawia, że wszelkie potwory, demony i wampiry trapiące Jakuba Wędrowycza, są znacznie mniej przerażające niż podejrzenie, które ogarnia w pewnym momencie czytelnika – mianowicie, iż ów wiejski pejzaż krainy Wędrowycza nie jest jedynie fantazją.
Anna Brzezińska
Jakub Wędrowycz – Niemal natychmiast wszedł do panteonu postaci najbardziej lubianych przez polskich czytelników. Dlaczego? Może z powodu tego, że Wędrowycz jest swego rodzaju anty-bohaterem. Nie w stylu hollywoodzkiego głupka, lecz twardego, trzeźwo myślącego człowieka z ludu. A nade wszystko obdarzonego specyficznym gatunkiem cynicznego humoru.
Ewa Białołęcka
Jakub Wędrowycz Pilipiuka jest jedną z najbardziej barwnych, oryginalnych, żywych i zapadających w pamięć postaci polskiej fantastyki, porównywalny bodaj tylko z Geraltem Sapkowskiego.

Jacek Dukaj
(„Fenix” nr 9/2000 r.

Przewiń na górę